Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

wtorek, 27 grudnia 2011

Gursky na zakupach

Jak każdy prawdziwy facet nie znoszę wchodzić do sklepów (z pewnymi wyjątkami potwierdzającymi regułę). Paradoksalnie moje życie zawodowe zmusza mnie do ich odwiedzania, czasami nawet po kilkanaście sztuk dziennie. Mimo wszystko wolę jednak to od siedzenia przy biurku w jakimś biurze. Może dlatego że przynajmniej nie trudnię się zawodowym robieniem zakupów, co w sumie jest chyba sednem tego nielubienia.
Najgorszy w tym względzie jest oczywiście czas przedświąteczny. Mam jednak na szczęście wystarczająco rozumu, że wtedy omijam sklepy dużym łukiem. Dzisiaj trzeba było jednak w końcu uzupełnić zapasy papieru toaletowego, mleka, soków itp.
Chodząc po ulubionym kościele współczesnego człowieka, nie mogłem przestać myśleć o jednym ze zdjęć Andreasa Gursky'ego. Ten niemiecki fotograf stał się ostatnio ponownie bardzo głośny, gdyż znowu pobił rekord najdroższego zdjęcia na świecie. Ponad 4 mln dolarów kosztowała pewnego kolekcjonera (szaleńca?) gigantyczna rozmiarem (2 na 3,5 metra) fotografia "Ren II" wykonana w 1999 roku.
Fotografia kołacząca się dzisiaj w mojej głowie pochodzi z tego samego roku. Gursky wykonał ją (a właściwie "je", gdyż jest to dyptyk) w supermarkecie i nadał jej tytuł "99 centów". Praca wymiaru ponad 3 na 4 metry (no cóż, na mojej ścianie by się nie zmieściła) była jednym z wcześniejszych cenowych rekordzistów - w 2007 roku została wylicytowana za ponad 3 mln zielonych (kolejne dwie kopie poszły za ponad 2 mln każda). I pomyśleć że wystarczy "tylko pstryknąć fotkę" w supermarkecie...



wtorek, 20 grudnia 2011

poniedziałek, 19 grudnia 2011

wybaczcie mi chłopcy

Tak jak rok i dwa lata temu przymierzam się do muzycznego podsumowania roku. Ani rok ani dwa lata temu mi się to nie udało, za dużo za dużo za dużo płyt, za mało za mało za mało czasu żeby to ogarnąć.
W tym roku kilka typów na top10 płyt mam ewidentnych, ale jak popatrzę na listę albumów, których jeszcze nie zdążyłem w ogóle posłuchać to słabo mi się robi. A jak tu podsumowywać jak się wszystkiego nie posłuchało... Trochę to wbrew wewnętrznym zasadom. Perfekcja mnie od czasu do czasu dopada niestety, zwłaszcza w tych najważniejszych dziedzinach...
Zrobię jednak mały wyłom dzisiaj. I to podwójny. Po pierwsze to płyta z 2010 roku, po drugie to nie płyta tylko singiel (wydany już w 2011). Za to jaki! No i jeszcze jedno - piosence towarzyszy świetny teledysk, który chce się oglądać od początku do końca. I jeszcze raz, i jeszcze.
Coś jeszcze chciałem napisać? Aha, zespół jest polski (!).
Jest to z pewnością jeden z najpoważniejszych kandydatów na singiel roku 2011.

środa, 14 grudnia 2011

ojcowie ps.

Dostałem dzisiaj profesjonalne skany wykonane w wydawnictwie Kropka na skanerze bębnowym. Być może trochę głupio to zabrzmi, ale napatrzeć się na nie mogę.
A już niedługo zasiadam z kliszami przy powiększalniku.