Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

wtorek, 27 kwietnia 2010

fotozapowiedzi

Nieuchronnie zbliża się maj. Poza wiosną niesie ze sobą najważniejszy fotograficzny czas w Polsce. Głównie z powodu dużych fotofestiwali.
Najpierw łódzki Fotofestiwal, który ma najdłuższą majową tradycję. Po zeszłorocznym "Ataku Łaskotek" w tym roku tematem głównym jest "All My Lovin'", czyli Wszystko o Miłości. Podoba mi się że organizatorzy wymyślają niestandardowe tematy przewodnie. Najprościej byłoby znajdować tematy geograficznie, jak to najczęściej się dzieje. W Łodzi, jak obserwuję od lat, chodzi o coś więcej niż tylko prezentacja fotografii z konkretnego kraju, co bardzo się chwali.
W programie głównym w tym roku znalazł się jeden Polak - Marcin Sudziński z Lublina, który pokaże bardzo osobisty projekt o swoim zmarłym ojcu. Dzięki temu że Marcina znam osobiście, miałem okazję widzieć wcześniej te zdjęcia. Polecam wszystkim bardzo gorąco - świetny projekt z racji po pierwsze najbardziej osobistych (i niezmiernie trudnych) doświadczeń fotografa, po drugie przejmujący i wzruszający, i w końcu po trzecie, wyjątkowy w powszechnym od wielu już lat w Polsce natłoku wystaw o "niczym". Dla mnie (i mam nadzieję że nie tylko dla mnie) osobiście projekt ma jeszcze jedną niebagatelną wartość - wykonany jest metodą tradycyjną, aparatem średnioformatowym, a odbitki bardzo starannie wywołane.
Fotofestiwal zaczyna się w weekend 6-9 maja i potrwa do końca miesiąca. Z racji wydarzeń towarzyszących zdecydowanie najlepiej wybrać się na niego właśnie w ten weekend, z drugiej strony jest wtedy na wystawach najwięcej ludzi, o spokój więc niełatwo.

                          
(fot: M. Sudziński)

Drugim ważnym i bardzo ciekawym festiwalem jest Miesiąc Fotografii w Krakowie. Wydarzenie które dość tradycyjnie, co roku prezentuje fotografię z konkretnego kraju. W tym roku przyszedł czas na Wielką Brytanię. Festiwal również (absurdalna polska organizacja ogarnia niestety też środowisko fotograficzne) rozpoczyna się w drugi majowy weekend. Nie sposób być w Łodzi i Krakowie jednocześnie, wielka szkoda - w Krakowie również odbędzie się w tym czasie sporo ciekawych wydarzeń (m.in. spotkanie z Martinem Parr'em z Magnum). Pozostaje kilka tygodni (do 30 maja) na obejrzenie wystaw.

Oprócz festiwali polecałbym jeszcze kilka innych wydarzeń. Po pierwsze już jutro w Krakowie, w muzeum Manggha otwiera się kolejna w tym roku w Polsce wystawa Bogdana Konopki - "Chiny. Imperium Szarości". Mimo że ten cykl można już było w Polsce oglądać (m.in. w Warszawskiej Luksferze i na ww Fotofestiwalu w Łodzi), warto się wybrać i go zobaczyć. Znajdą się na nim m.in. niepokazywane wcześniej fotografie. Dodatkowo tutaj mała ciekawostka - wszystkie prace będą oprawione w bardzo nietypowy (i mam wrażenie "opatentowany" przez fotografa) sposób, który znakomicie podkreśla estetykę prac. Kto widział wystawę Konopki w Łodzi pod koniec zeszłego roku (Szara Pamięć), ten wie, o co chodzi.
Wystawa będzie czynna do końca maja. Przy okazji Miesiąca Fotografii koniecznie trzeba Mangghę odwiedzić.

(fot: B. Konopka)

Warto zauważyć, że inaczej niż w ostatnich latach, Bogdan Konopka jest w tym roku niezwykle często zapraszany do Polski. Oprócz wystawy w warszawskich Refleksach i krakowskiej Mandze, 11 maja odbędzie się wernisaż już trzeciej równolegle pokazywanej wystawy tego fotografa. Niedaleko Poznania, we Wrześni, w Muzeum Regionalnym, artysta pokaże owoce zeszłorocznej pracy nad dokumentowaniem tego miasta. Wystawa jest ciekawa z innego jeszcze powodu - oprócz swojej klasycznej techniki (styki wielkoformatowe) fotograf pokaże prace wykonane panoramicznym otworkiem (!).
Przy okazji warto zarejestrować godny podziwu pomysł burmistrza Wrześni oraz Waldka Śliwczyńskiego (szefa kwartalnika "Fotografia") stworzenia cyklu albumów poświęconych ich miastu. Mają one zawierać zdjęcia najwybitniejszych polskich (kto wie może nie tylko?) fotografów. Mniej więcej w tej chwili do Wrześni powinien przyjeżdzać A.J. Lech z podobnym "zadaniem".
Września to miasteczko stosunkowo niewielkie, a pomysł zaiste wielkiego formatu.
Przy okazji polecam przeczytanie tekstu - "Człowiek Światłoczuły", na temat pracy Bogdana Konopki we Wrześni, który został nagrodzony w niedawnym konkursie dziennikarskim.

                         
(fot: B. Konopka)

Nie odchodząc daleko tematycznie i geograficznie, 15 maja w Środzie Wielkopolskiej (Biblioteka Publiczna), odbędzie się wernisaż wystawy Waldka Śliwczyńskiego - autora piękne wydanego albumu "Cisza" ze zdjęciami z tego właśnie projektu.

                         
(fot: W. Śliwczyński)

W maju będzie się działo.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

npś 5


Jak już pisałem wcześniej bieżący rok jest bardzo urodzajny jeśli chodzi o dobre płyty. Tydzień temu trafiłem na kolejne świetne wydawnictwo, tym razem tak zwaną EP-kę.
Jak dla mnie, raczej rzadziej niż częściej zdarza się, że remiks utworu jest lepszy niż oryginał z płyty długogrającej. Wybitnym dla mnie wyjątkiem od tej reguły był na przykład w zeszłym roku remix utworu Pains Of Being Pure At Heart - Higher Than The Stars z EPki o tym samym tytule.
NPŚ nr 5, mimo że zupełnie nowa, z pewnością całkowicie zasłużenie dołącza do tego grona. W świecie alternatywnego rocka to jeden z najciekawszych damskich wokali. Dodając do niego magnetyczne gitary, transową, jakby schowaną perkusję i swobodny tekst powstało moim zdaniem coś niezwykłego.

Tear a moment from the days that carry us on forever
This push and pull is the force of a wave of time
In the heat of the night, we would cry, you are not mine
They said we would go far, but they don't know how far we'd go
'cause this heart is a stone, and this is a stone that we throw

Piosenka nr 5

niedziela, 25 kwietnia 2010

youngtimers' time


Dzisiaj w Wawie odbył się zlot samochodów zabytkowych. Nie tych bardzo starych (tzw. oldtimerów), lecz z lat mniej więcej 60-80'tych - wystarczająco starych by zakwalifikować je do zabytków. Nie jestem fanem motoryzacji, rzekłbym nawet że zaliczam się do totalnych dyletantów. Poszedłem więc trochę się poedukować. Muszę przyznać że niektóre wózki robiły spore wrażenie. Utrzymane i wychuchane były na maxa. Większość wyglądała jakby dopiero zjechała z taśmy produkcyjnej.








środa, 21 kwietnia 2010

wszystkiego najlepszego Robert!


Tak tak. To dzisiaj właśnie urodziny obchodzi najważniejszy muzyk rockowy na świecie. Robert James Smith przyszedł na świat 51 lat temu w angielskim Blackpool. 100 LAT!







ps. Dla śledzących bloga na bieżąco informuję, iż dzisiaj przyspawali mi siatkówkę oka lewego. Poszło ok. Za 3 tygodnie do kontroli.

wtorek, 20 kwietnia 2010

fotogeniusz ciszy

(foto: B. Konopka)

 Zgodnie z moją wcześniejszą zapowiedzią, dzisiaj odbył się wernisaż wystawy "Fotogenia Ciszy" Bogdana Konopki. Wydarzenie miało miejsce w nowej warszawskiej galerii fotografii - Refleksy.
Trzeba przyznać że właścicielka nowego ważnego miejsca na artystycznej mapie stolicy miała dobre wyczucie, którego autora zaprosić do inaugurującej działalność galerii wystawy. Na wernisażu pojawił się prawdziwy tłum gości. Nie powinno to z jednej strony dziwić - wystawione zdjęcia są autorstwa znanego na świecie artysty, którego ostatnia wystawa w Warszawie miała miejsce dobrych kilka lat temu (jedna z pierwszych wersji projektu "Chiny" w nieodżałowanej galerii Luksfera). Z drugiej strony to co trochę dziwiło, to nieobecność reprezentantów ZPAF-u, a także organizatorów Festiwalu, w ramach którego odbył się ten wernisaż. W każdym razie drobiazg ten nie zepsuł nikomu odbioru prac Konopki.
Fotograf pokazał bardzo ciekawy przekrój swoich prac niemal z całej swojej artystycznej kariery. Tematem przewodnim, jak w tytule, nie było ani konkretne miejsce, ani grupa społeczna, jak to u Konopki ostatnimi czasy bywało. Tym razem bohaterem była cisza. Mi osobiście kojarząca się do tej pory głównie z muzyką, aniżeli fotografią. Miles Davis, Stańko, Molvaer - to dla mnie mistrzowie wydobywania ciszy z dźwięków. Konopka postanowił (wiele lat temu) wydobywać ciszę z obrazu.
Jakże to rzadki fotograficzny zamysł w dzisiejszych czasach, w których rządzi szybkość, hałas, rozedrganie.
Potwierdzają to zresztą jedne z pierwszych słów artysty, które wypowiedział na początku wernisażu - większości tych zdjęć nikt nigdy od niego nie chciał. Od siebie dodam - i nie widział. Bardzo niewielką cząstkę z 32 wystawionych fotografii można zobaczyć w albumach "De Rerum Natura" i "Rekonesans". Pozostałe artysta przygotował specjalnie na tą wystawę.
Najstarsza fotografia pochodzi z 1986 roku, czyli jeszcze z czasów gdy fotograf mieszkał w Polsce, wykonana w dość niepopularym już dzisiaj formacie 9x12. Najmłodsza to zdjęcie zrobione we Wrześni, niecały rok temu. Najmocniej zaakcentowanym jednak okresem są lata 1990-94. Dokładnie połowa fotografii została wykonana w Angers - francuskiej miejscowości, w której w tych właśnie latach mieszkał Konopka.
Godna szacunku i podziwu jest też technika i styl, którymi posługuje się artysta. W tych aspektach różnicy między fotografiami odległymi od siebie o 23 lata praktycznie nie widać.

Wystawa będzie czynna przez miesiąc (za wyjątkiem poniedziałków i wtorków). Warto się wybrać i ją zobaczyć. Cisza bijąca ze zdjęć Bogdana Konopki wystawionych w "domowej" przytulnej galerii jest unikalnym doznaniem. A dla człowieka XXI wieku jest juz chyba dobrem unikalnym, mimo że niezbędnym.





niedziela, 18 kwietnia 2010

znowu urodziny

Kończy się wyjątkowy weekend. Weekend urodzin, rocznic i tym podobnych. Takie dni sprzyjają sięganiu w przeszłość, rozpamiętywaniu, wyciąganiu wniosków. Jak się wczoraj i dzisiaj nad tym zastanawiałem to przypomniałem sobie też, że za kilka dni kolejne urodziny. No ale o tym dopiero w środę. Dzisiaj czas na Kelly'ego Jones'a i jego 10 kobiet.
Kelly to wokalista Stereophonics, do którego mam niezwykłą słabość, a dokładniej rzecz biorąc, do jego wokalu. Trudno powiedzieć dlaczego, po prostu mnie "trafia" i już. Do tej pory Jones wydał sporą ilość płyt zespołowych i jedną solową - "Only the names have been changed". Wyśpiewuje na niej historie, ody i tęsknoty do kobiet swojego życia. Tak to sobie przynajmniej ja sam interpretuję. Jest przy okazji na tyle dyskretny i dżentelmeński, że zgodnie z tytułem płyty pozmieniał ich imiona. Abstrahując jednak od prawdziwości czy nieprawdziwości imion jest to moja ulubiona płyta tego wykonawcy, który poza magnetyzującym wokalem tworzy całkiem zgrabne teksty. Może to też poeta?

Liberty wanted to come with me
She'd never been there before
She came close a few times
Now she needed some more

Liberty came with me
To the places she wanted to go
Every night that she's with me
She always wanted more

Water drops from honey dew
Decreasing circles from stones I threw
And greasy skin shines in the sun
Today's the day and you're the one

czwartek, 15 kwietnia 2010

wytrwały tramwaj

Poszedłem dzisiaj do sklepu znanej sieci muzyczno-elektronicznej. Chciałem kupić płytę na prezent urodzinowy. Płytę kupiłem, ale wyszedłem przy okazji z kilkoma innymi. Niestety 20 lat obcowania ze sklepami z pełnymi półkami nie nauczyły mnie odporności na zakupy "przy okazji". Nie wchodząc jednak w dywagacje na temat impulsowości zakupowej (bo tak naprawdę to ten objaw pojawia się u mnie tylko w sklepach muzycznych i księgarniach), najważniejsze w sumie jest co kupiłem. Otóż tym razem "trafiło" mi się kilka staroci. Do dwóch z nich mam sentyment szczególny i w sumie nie wiem jakim cudem nie miałem ich do tej pory na CD. A dokładniej rzecz biorąc - jednej z nich. Drugą miałem na winylu, kiedyś szukałem jej na CD, ale znalezienie jej graniczyło z niemożliwością. Suma sumarum wznowił ją na CD Metal Mind w 2004 roku, czyli po 17 latach od jej powstania. Okładka jest zupełnie inna niż winylowa stąd też po 2004 jakoś nigdy nie wpadła mi w oko w żadnym sklepie. Nie wspominając już tego, że zapewne jej dystrybucja była bardzo ograniczona.
Chodzi o pierwszą płytę Ziyo.

Na przełomie lat 80 i 90-tych miałem dużą słabość do tej kapeli. Reprezentowali powiew uwielbianej przeze mnie zimnej fali. Nawiedzony Jerzy Durał na wokalu dodawał tej muzyce magii. Pierwsze trzy płyty są dla mnie absolutnym klasykiem, później bywało już różnie, najczęściej niestety gorzej. Wersja Metal Mind zawiera dodatkowo kilka bonusów. Miło.

I tylko nie mówi mi, że prawda zawsze leży po środku...


Drugą płytą którą kupiłem jest nawet bardziej kultowa i popularna, jedyna płyta projektu Lenny Valentino - Uwaga! Jedzie Tramwaj.

W sumie wstyd się przyznawać, że dopiero teraz ją kupiłem. Mam w domu ich demo, koncert z Trójki i jeszcze coś tam. Płytę miałem do tej pory tylko na kasecie. Recenzji w necie można znaleźć co niemiara - ograniczę się więc tylko do stwierdzenia, że to z pewnością jedna z najważniejszych płyt w historii polskiego rocka. No i kto ją docenia powinien koniecznie się wybrać w tym roku na Off Festival do Katowic. Po wieloletniej przerwie będzie można jej posłuchać (jednorazowo!) na żywo.

środa, 14 kwietnia 2010

bobki i traktory

Poszedłem na pocztę odebrać przesyłkę. Po jej otwarciu ku wielkiemu zaskoczeniu dowiedziałem się że Jn i bobek to jedno. Ku jeszcze większemu zaskoczeniu Jn wcale się tym nie przejął, wręcz przeciwnie - stwierdził że odnalazł swoje prawdziwe 'ja'. Mj też zyskała swoje alter ego, ale póki drętwo leży w łóżku, trudno wyczuć czy się z tego cieszy. Do Jo przyleciały anioły (tu zaskoczenie jest już mniejsze), a do mnie traktory, i to norweskie. Przy okazji dowiedziałem się że prawdziwa Norwegia to tak naprawdę nie fiordy, piękne krajobrazy, skocznie narciarskie czy nord kapp, ale "traktorland". I jak tu wierzyć przewodnikom?
A przyjaciołom serdecznie dziękujemy za podarki przy okazji ciesząc się z kolejnego czasoprzestrzennego zakrzywienia... :)
.

wtorek, 13 kwietnia 2010

oko prawe

1 marca dość przypadkowo trafiłem na badanie do okulisty. W niezamierzonym rezultacie w ciągu ostatniego miesiąca odbyłem podobnych wizyt jeszcze kilka. Ostatecznie doprowadziło to do dzisiejszego zabiegu na oko prawe. Dość nieprzyjemna sprawa, aczkolwiek uczciwie muszę stwierdzić że u dentysty bywa gorzej. Za tydzień oko lewe.


poniedziałek, 12 kwietnia 2010

szpital

W domu zrobił się nam szpital. Mj zaległa w niedzielę wieczorem w łóżku i tak już została. Lekarz przyjechał do domu (na szczęście nie mieszkamy w Norwegii gdzie trzeba by pewnie czekać z 2 tygodnie na wizytę), zbadał ją i stwierdził że to zapalenie płuc. Przy okazji uziemiając nas na 7-10 dni w domu i niwecząc wszelkie plany wyjazdowe. Wygląda na to że kolejna okazja na wyjazd zdarzy się najwcześniej w czerwcu. Co zrobić.

niedziela, 11 kwietnia 2010

wernisaż wystawy B. Konopki przesunięty

Otwarcie wystawy "Fotogenia Ciszy" Bogdana Konopki, o której pisałem 31 marca, zostało przesunięte w związku z żałobą narodową. Nowy termin to wtorek 20 kwietnia, godz. 20.00. Miejsce bez zmian: Galeria Refleksy, ul. Narbutta 40 lok. 21, 02-541 Warszawa (klatka od strony parku). Wystawa bedzie czynna do 23 maja.

(foto: B. Konopka)

czwartek, 8 kwietnia 2010

hello trauma. welcome back

No i stało się. Po niemal 20 latach ponownie przeszedłem przez bramę znienawidzonej polskiej edukacji, o której już prawie prawie udało mi się zapomnieć (Jo ma sny do dzisiaj, no ale w końcu młodsza jest). I to przeszedłem dosłownie.
Póki co nie mam pojęcia co mnie czeka w najbliższych miesiącach i latach - jakie prace domowe, lektury, wypracowania, rozprawki, dyktanda, mitochondria, pierwiastki, prawa Newtona, dopływy i odpływy Wisły, Wiosna Ludów i inne nigdy już później niepotrzebne śmieci. Niestety na dzień dzisiejszy chyba tylko o jedno jestem spokojny - matmy się nie obawiam.
Jutro mija termin zapisywania 6-latków do zerówki (bądź do pierwszej klasy dla niecierpliwych). Żeby nie czekać na ostatnią chwilę, zrobiliśmy to dzisiaj. Od września Majka idzie do zerówki. Ja p...


poniedziałek, 5 kwietnia 2010

przemyśl dzień trzeci

Poniedziałek to niestety już ostatni dzień tego przedłużonego weekendu. Licząc więc na łaskawą pogodę wstałem o 6 rano i pojechałem jeszcze raz na cmentarz. Niebo tym razem obdarowało mnie gęstymi chmurami. W spokoju i samotności przeszedłem kirkut wzdłuż i wszerz robiąc kilka zdjęć. To jeden z najbardziej niesamowitych żydowskich cmentarzy jakie w życiu widziałem. Zaniedbany jak praktycznie wszystkie, dość duży powierzchniowo i porośnięty drzewami, z których kilka połamał wiatr albo zostało trafionych przez piorun. Tak mi się przynajmniej wydaje patrząc na osmolone kikuty sterczące kilkanaście metrów nad ziemią.
Równo o 10.00 ponownie wyszło słońce. Trzy i pół godziny szarości, w sam raz.
Wróciłem do hotelu, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy spokojnie w drogę powrotną.

.
.