niedziela, 31 sierpnia 2014
sobota, 30 sierpnia 2014
niedziela, 24 sierpnia 2014
sobota, 16 sierpnia 2014
slowdive na la Route du Rock
Slowdive zagrali wczoraj we Francji na festiwalu la Route du Rock...
z podziękowaniami dla Marty za link...
z podziękowaniami dla Marty za link...
piątek, 15 sierpnia 2014
michał pydo w towarzyskiej
Po kilku latach grania i wydaniu płyty jako Hatifnats Michał Pydo od jakiegoś czasu gra i tworzy solo. Jego pierwsza epka do zamówienia na jego fejsowej stronie.
czwartek, 14 sierpnia 2014
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
niedziela, 10 sierpnia 2014
sobota, 9 sierpnia 2014
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
off festival 2014 czyli Bo Ningen i długo długo nic
Na Off-a jeżdżę praktycznie co rok i od "zawsze". Wrzucam zazwyczaj kilka fot (rok temu nie wrzuciłem bo negatyw nadal... chłodzi się w lodówce). O muzyce raczej nie wspominam, a przynajmniej nie pamiętam że to robię. W tym roku miało być podobnie (nie skończony negatyw dla odmiany tkwi jeszcze w aparacie), ale tym razem muszę zająć muzyczne stanowisko.
Slowdive, Jesus and Mary Chain, Deafheaven... Moje klimaty, na te zespoły jechałem. Slowdive to moje top 2 niezmiennie od ponad 20 lat, wielka reaktywacja, trzeci mój koncert w tym roku, Deafheaven - genialny koncert na Primaverze, JAMC - reaktywacja, legenda itd.
Slowdive dało kolejny wspaniały koncert, Deafheaven ok, ale gorszy niż w Barcelonie (skrócony z jakiegoś powodu o 20 minut, w pełnym słońcu, a powinni grać po ciemku i najlepiej na Leśnej a nie głównej itd.), JAMC lepiej pominąć milczeniem - wyszli, odbębnili i poszli. Jednak pojechać na Offa warto było w tym roku na jeden jedyny koncert - Bo Ningen. Ktoś (???) wspomniał mi 2 dni przed festiwalem że powinienem pójść ich zobaczyć. Nie znałem kapeli to i poszedłem. No i tak...
Ze dwie godziny wcześniej prowadziłem z Wojtkiem M. dyskurs na temat tego dlaczego większość muzyki i koncertów już nas nie "bierze" i nie wzrusza - wiek (emocje opadają, "wszystko" już odkryliśmy), globalizacja (wszędzie wszystko pod ręką), degrengolada ogólna (coraz powszechniejsze niskie loty) itp. itd. Podobnie jak z festiwalami fotografii zastanawiałem się kilka razy czy jest jeszcze sens na nie jeździć i że zazwyczaj z 50 wystaw czy koncertów trafia się jeden czy maksymalnie dwa, na które warto było przyjechać. I że w sumie chyba o to właśnie chodzi.
I jak na potwierdzenie tej teorii dwie godziny później trafiliśmy razem do namiotu Trójki na koncert Bo Ningen. Zgodnie z czyjąś (?) rekomendacją miał być stoner rock, a była wybuchowa mieszanka Wooden Shijps, Boris, Mars Volta, jazzu i jeszcze paru innych gatunków. I jak to zgrabnie określił autor festiwalowego programu (aczkolwiek w odniesieniu do zupełnie innego zespołu) - Japończycy jeńców nie biorą. Szczęka mi opadła co już, jak wspomniałem wyżej, często mi się nie zdarza. Ekstremalna energia charakterystyczna dla wielu japońskich kapel wylała się ze sceny z siłą tsunami. Tego mi było trzeba żeby poczuć sens bycia w tym roku na Offie i żeby odlecieć emocjonalnie na kosmiczną orbitę.
Podłej jakości namiastka z jutiuba poniżej. Kto się szanuje niech startuje w niedzielę do Berlina. Bilety tylko 14 euro, no i prawdziwy koncert w klubie, nie jakiś tam festiwalowy.
Slowdive, Jesus and Mary Chain, Deafheaven... Moje klimaty, na te zespoły jechałem. Slowdive to moje top 2 niezmiennie od ponad 20 lat, wielka reaktywacja, trzeci mój koncert w tym roku, Deafheaven - genialny koncert na Primaverze, JAMC - reaktywacja, legenda itd.
Slowdive dało kolejny wspaniały koncert, Deafheaven ok, ale gorszy niż w Barcelonie (skrócony z jakiegoś powodu o 20 minut, w pełnym słońcu, a powinni grać po ciemku i najlepiej na Leśnej a nie głównej itd.), JAMC lepiej pominąć milczeniem - wyszli, odbębnili i poszli. Jednak pojechać na Offa warto było w tym roku na jeden jedyny koncert - Bo Ningen. Ktoś (???) wspomniał mi 2 dni przed festiwalem że powinienem pójść ich zobaczyć. Nie znałem kapeli to i poszedłem. No i tak...
Ze dwie godziny wcześniej prowadziłem z Wojtkiem M. dyskurs na temat tego dlaczego większość muzyki i koncertów już nas nie "bierze" i nie wzrusza - wiek (emocje opadają, "wszystko" już odkryliśmy), globalizacja (wszędzie wszystko pod ręką), degrengolada ogólna (coraz powszechniejsze niskie loty) itp. itd. Podobnie jak z festiwalami fotografii zastanawiałem się kilka razy czy jest jeszcze sens na nie jeździć i że zazwyczaj z 50 wystaw czy koncertów trafia się jeden czy maksymalnie dwa, na które warto było przyjechać. I że w sumie chyba o to właśnie chodzi.
I jak na potwierdzenie tej teorii dwie godziny później trafiliśmy razem do namiotu Trójki na koncert Bo Ningen. Zgodnie z czyjąś (?) rekomendacją miał być stoner rock, a była wybuchowa mieszanka Wooden Shijps, Boris, Mars Volta, jazzu i jeszcze paru innych gatunków. I jak to zgrabnie określił autor festiwalowego programu (aczkolwiek w odniesieniu do zupełnie innego zespołu) - Japończycy jeńców nie biorą. Szczęka mi opadła co już, jak wspomniałem wyżej, często mi się nie zdarza. Ekstremalna energia charakterystyczna dla wielu japońskich kapel wylała się ze sceny z siłą tsunami. Tego mi było trzeba żeby poczuć sens bycia w tym roku na Offie i żeby odlecieć emocjonalnie na kosmiczną orbitę.
Podłej jakości namiastka z jutiuba poniżej. Kto się szanuje niech startuje w niedzielę do Berlina. Bilety tylko 14 euro, no i prawdziwy koncert w klubie, nie jakiś tam festiwalowy.
niedziela, 3 sierpnia 2014
sobota, 2 sierpnia 2014
zmarł Władysław Sidorowicz
Senator, lekarz psychiatra, były minister zdrowia. Pana Władysława poznałem pod koniec 2011 roku podczas tworzenia projektu "Ojcowie". Fotografowałem go w jego domu we Wrocławiu z córką Wandą.
piątek, 1 sierpnia 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)