Zatrważający jest poziom zrozumienia przez współczesną młodzież zagadnień światła, jego pomiaru, zależności, przysłon itp. Wszystko przez wszechobecną cyfrę, automatykę i podgląd obrazu.
Daje się takiej osobie aparat bez podglądu (znaczy analog), do tego trzeba jeszcze ustawić czas i przysłonę ("ale o co chodzi???") i mamy zagadkę o stopniu trudności enigmy. Jak się na dodatek zrobi to w formacie 4 na 5 cali to przenosimy się razem z towarzystwem na zupełnie inną planetę. Grawitacji brak, ufoludki nie rozumieją po polsku, a w powietrzu zamiast tlenu gaz nerwowo-rozweselający.
Mimo wszystko bywa fajnie, a ja łudzę się że warto to robić.
2 komentarze:
Witamy w klubie ;))
Pierwszy dydaktyczny kontakt z gimbazą?
Pierwszy nie. Ale grupa miała "uprawiać" fotografię już od dłuższego czasu. I "uprawiała"..
Prześlij komentarz