Minęło parę dni i zadzwonił do mnie ponownie Stepan Rudik. Tym razem z wielkim "niusem". Otóż został nagrodzony na konkursie World Press Photo. Laureatów ogłoszono już wczoraj, ale tak jak już wcześniej pisałem ten konkurs przestał mnie jakiś czas temu interesować. Stał się dla mnie wyścigiem o jak najbardziej drastyczne zdjęcie i spowodował wycieczki hordy fotografów do krajów i miejsc kataklizmów i wojen.
Z tego też powodu nie przeglądałem specjalnie dokładnie listy nagrodzonych fotografów. Zwróciłem tylko uwagę, że w tym roku nie nagrodzono żadnego Polaka.
Tymczasem w jednej z "ludzkich" konkurencji czyli reportażu sportowym, 3-cią nagrodę zdobył właśnie Stepan. Pamiętam dokładnie tą serię, gdyż ją również pokazywał mi na stole w kuchni tydzień temu. Stepan zrobił reportaż z tak zwanej "ustawki", czyli bijatyki grup kiboli dwóch piłkarskich klubów umówionej między nimi wcześniej. Nie jestem pewien na 100%, ale to "hobby" wynalezione zostało chyba przez angielskich hooligans i pokazane m.in. parę lat temu w filmie "Football Factory", a także trochę gorszym "Hooligans".
Mimo mojego stosunku do WPF cieszę się bardzo. Znając już trochę Stepana, niesamowicie skromnego człowieka, fajnie że nagroda trafiła do niego. Całkowicie zresztą zasłużenie.
wtorek, 16 lutego 2010
poniedziałek, 15 lutego 2010
niedziela, 14 lutego 2010
npś 4
czwartek, 11 lutego 2010
aparacik
Przed listopadowym wyjazdem do Paryża Waldek Śliwczyński zachęcał mnie do poszukania na paryskim cmentarzu grobu jednego z wynalazców fotografii - Louisa Jacquesa Daguerre'a. Nagrobka niestety nie znalałem. Parę dni temu za to jeden z austriackich domów aukcyjnych ogłosił, że wystawi za chwilę na sprzedaż jedno z "drewnianych pudełek" wyżej wymienionego. Owo pudełko to jeden z pierwszych na świecie aparatów fotograficznych, który rejestrował obraz na metalowych płytkach. Od nazwiska wynalazcy technika ta została nazwana dagerotypią i obok podobnego wynalazku anglika Williama Talbota była praprzodkiem dzisiejszej fotografii.
Egzemplarz jest w nadzwyczaj idealnym stanie, więc kto dysponuje luźnym milionem euro (no, może wystarczy ciut mniej), niech zapisze w kalendarzu datę aukcji - 29 maja.
.
Egzemplarz jest w nadzwyczaj idealnym stanie, więc kto dysponuje luźnym milionem euro (no, może wystarczy ciut mniej), niech zapisze w kalendarzu datę aukcji - 29 maja.
.
wtorek, 9 lutego 2010
żur i inne dziwne stworzenia
poniedziałek, 8 lutego 2010
stepan
(foto: Jo)
Odwiedził nas dzisiaj Stepan Rudik - ukraiński fotograf. Dostał numer do mnie od Saszy Gladelowa - również ukraińskiego fotografa, którego poznałem podczas Paris Photo. Stepan przyjechał do Polski tydzień temu i zamierza tu zostać przez około 6 miesięcy. Zaczął od Warszawy, za chwilę jedzie do Krakowa, Wrocławia i gdzieś w czerwcu zamierza wylądować w Gdańsku. Będzie robił projekt na temat Polaków.
Kasa na wyjazd pochodzi ze stypendium, które dostał na Ukrainie. Kuratorem projektu został Witold Krassowski. Fajnie.
Stepan pokazał mi sporo swoich zdjęć - różnorakich projektów jakie robił w ciągu ostatnich kilku lat. Głównie czarno-biała fotografia, ale i kolorowe rzeczy również się pojawiają. W 90% reportaż. Od bardzo poruszających, jak zdjęcia zrobione w ukraińskim szpitalu psychiatrycznym, kojarzące się z rumuńskimi zdjęciami J. Nachtwey'a, do humorystycznych typu "Dzień z życia ukraińskiego milicjanta". Większość zdjęć bardzo mi się podobała. Facet ma talent, nie da się tego ukryć. Poza tym inspirujące jest też to że chce mu się skakać po tematach i przez to nie szufladkuje się w jednym rodzaju fotografii. Może z wyjątkiem tego że interesuje go wyłącznie człowiek. To jednak temat rzeka, trudno to więc nazwać "szufladką".
Spotkam się z nim z pewnością niedługo ponownie, więc tematu cdn...
Odwiedził nas dzisiaj Stepan Rudik - ukraiński fotograf. Dostał numer do mnie od Saszy Gladelowa - również ukraińskiego fotografa, którego poznałem podczas Paris Photo. Stepan przyjechał do Polski tydzień temu i zamierza tu zostać przez około 6 miesięcy. Zaczął od Warszawy, za chwilę jedzie do Krakowa, Wrocławia i gdzieś w czerwcu zamierza wylądować w Gdańsku. Będzie robił projekt na temat Polaków.
Kasa na wyjazd pochodzi ze stypendium, które dostał na Ukrainie. Kuratorem projektu został Witold Krassowski. Fajnie.
Stepan pokazał mi sporo swoich zdjęć - różnorakich projektów jakie robił w ciągu ostatnich kilku lat. Głównie czarno-biała fotografia, ale i kolorowe rzeczy również się pojawiają. W 90% reportaż. Od bardzo poruszających, jak zdjęcia zrobione w ukraińskim szpitalu psychiatrycznym, kojarzące się z rumuńskimi zdjęciami J. Nachtwey'a, do humorystycznych typu "Dzień z życia ukraińskiego milicjanta". Większość zdjęć bardzo mi się podobała. Facet ma talent, nie da się tego ukryć. Poza tym inspirujące jest też to że chce mu się skakać po tematach i przez to nie szufladkuje się w jednym rodzaju fotografii. Może z wyjątkiem tego że interesuje go wyłącznie człowiek. To jednak temat rzeka, trudno to więc nazwać "szufladką".
Spotkam się z nim z pewnością niedługo ponownie, więc tematu cdn...
niedziela, 7 lutego 2010
white morning lies
Po dłuższej przerwie ponownie zerwałem się w niedzielny poranek koło 6. Wziąłem plecak, statyw i pojechałem na bulwar. Wiatru od paru dni praktycznie nie było, więc gdyńskie morze pokryło się poszarpanym lodem. Ludzi jak zwykle przed wschodem słońca nie było, dopiero po jakimś czasie pojawiło się dwóch zatwardziałych bulwarowych biegaczy i grupa amatorów modnego od jakiegoś czasu nordic walking. O 7.25. znad horyzontu wyszło słońce by po 3 minutach zniknąć bezpowrotnie za chmurami.
Pomyślałem przez chwilę o "słynnych" gdyńskich albumach S. Kitowskiego i z domieszką negatywnej motywacji wystrzelałem przez następne 3 godziny 3 filmy. A nuż któregoś dnia...
Pomyślałem przez chwilę o "słynnych" gdyńskich albumach S. Kitowskiego i z domieszką negatywnej motywacji wystrzelałem przez następne 3 godziny 3 filmy. A nuż któregoś dnia...
Koło 14 wyjechaliśmy już do stolicy żeby zdążyć na koncert White Lies (oraz supportujących ich Hatifnats). Odkrywcza muzyka to nie jest, ale zagrana bardzo sprawnie, energetycznie i energetyzująco. Na dodatek z ponadprzeciętnym jak na rockowych muzyków wokalem - Michał Hatifnat zdradził mi później zakulisowo, że wokalista intensywnie rozgrzewał swoje naturalne struny w garderobie przed koncertem, wyśpiewując kolejne oktawy dźwięków.
sobota, 6 lutego 2010
gdynia w lodzie
piątek, 5 lutego 2010
czwartek, 4 lutego 2010
budzik
poniedziałek, 1 lutego 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)