Był sobie kiedyś producent zwany Polaroid. I był sobie kiedyś materiał, zwany Polaroid 55. "Kultowy" materiał, charakteryzujący się tym, że naświetlało się jednocześnie pozytyw i negatyw (niestety o różnych czułościach), a także (a może i przede wszystkim) bardzo szerokim spektrum tonalnym oraz wysoką rozdzielczością. W ostatnich latach, o ile się orientuję, najlepiej z Polaków wykorzystywali go Tomasz Gudzowaty i Maciej Kuszela. Można to było dostrzec i docenić m.in. podczas ich niedawnych świetnych wystaw w Warszawie (obaj w starej galerii ZPAF), Sopocie czy Poznaniu.
Kilka lat temu, jeszcze przed upadkiem całej firmy, Polaroid niestety zaprzestał produkcji tego materiału, co do dzisiaj na wielu forach internetowych, wspominane jest z rozpaczą. Trochę przeterminowanych paczek na rynku się ostało (coraz mniej rzecz jasna), jest projekt w Stanach, który ma na celu odrodzenie podobnego (również P/N) materiału, ale kiedy, za ile i czy w ogóle, jeszcze nie wiadomo.
Mnie Polaroid jakoś ominął, aż do... tej jesieni, kiedy to dość przypadkowo trafiła w moje ręce paczka z datą ważności 2000. Zdarzało mi się robić zdjęcia i na bardziej przeterminowanych kliszach, ale w przypadku tego materiału nie miałem pojęcia czego mogę się spodziewać. No bo w końcu przeterminowany w nim jest nie tylko pozytyw i negatyw, ale i wywoływacz.
No więc dzisiaj nadszedł czas na pierwszą klatkę. Późny wieczór, park w Warszawie, 20 minut naświetlania (nie pomyślałem wcześniej, żeby poszukać w necie kompensacji efektu Schwarzschilda, światłomierz nie mierzył już praktycznie światła, suma sumarum naświetlałem więc i tak "na oko") i na koniec wyjąłem kliszę z kasety trochę niezdarnie. To jednak wystarczyło żebym dołączył do grona rozpaczających...
3 komentarze:
Piękne :)
Na mnie Polaroid zawsze robił wrażenie tym, że jest jedną, niepowtarzalną fotografią, niepoddającą się procesowi reprodukcji. To jest fascynujące, że polaroid przypominał tym pierwsze fotografie. Mam takie osobiste odczucie, że materiały do fotografii natychmiastowej mogą nas uwrażliwiać na tą dziwną zależność utrwalonego obrazu od jego materialnego podłoża. Coś, co oczywiście ostatnio zanika.
Pozdrawiam
M.
Zgadzam się z Tobą. Myślę że zdecydowanie uwrażliwia (albo niestety uwrażliwiał). Nie tylko w kwestii zależności od podłoża, ale też w kwestii unikalności pojedynczego "kawałka papieru" i przez to szacunku do obrazu.
Jak dla mnie z tego wynika wyjątkowość wystaw polaroidowych, a także obecność serii polaroidowych u takich fotografów jak np. Kertesz.
to park przy pięknej i alejach ujazdowskich :)
Prześlij komentarz