Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

piątek, 18 września 2015

rafał masłow lubi moje zdjęcia

Rafała Masłowa osobiście nie znam, trafiam na jego zdjęcia od czasu do czasu w różnych czasopismach. Jest zdaje się jednym z najbardziej popularnych fotografów celebrytów, co można wywnioskować z ekranu startowego jego strony internetowej. Kilka lat temu został dyrektorem kreatywnym magazynów wydawnictwa "Zwierciadło". Do dzisiaj zresztą w stopce redakcyjnej tego magazynu można przeczytać "Fotografia - Rafał Masłow".
Nie przepadam specjalnie za jego portretami. Powiedzmy że nie są w moim guście. Nie lubię po prostu podciąganej w photoshopie kolorostyki i czyszczenia, które są standardem w polskich czasopismach kolorowych.
5 miesięcy temu otrzymałem ze Zwierciadła bardzo miłego maila z prośbą o przesłanie portretu generała Czempińskiego ze swoim synem, który wykonałem pod koniec 2011 roku pracując nad projektem "Ojcowie". Zwierciadło chciało nim opatrzyć wywiad przeprowadzony z generałem.
Zdjęcie oczywiście wysłałem do redakcji, w 2012 roku ukazało się ono m.in. w książce "Ojcowie. Lista obecności", zostało wydrukowane w Gazecie Wyborczej, w Charakterach, Fotokurierze, w 2014 dwa zdjęcia również w Newsweeku. Pokazywałem je także na kilkunastu wystawach w różnych miastach w Polsce. Kolejny raz pokażę je za dwa tygodnie na festiwalu Interphoto w Białymstoku, o czym pisałem w poprzednim wpisie. Były też publikowane w wielu miejscach w internecie. Stąd prośba Zwierciadła niespecjalnie mnie zaskoczyła.
Poniżej dwa moje zdjęcia opublikowane w Newsweeku:






Mimo upływu kilku miesięcy póki co nie otrzymałem z redakcji potwierdzenia że jedno z tych zdjęć poszło do druku. No ale sytuacja prasy w Polsce jest jaka jest, opóźnienia się zdarzają. Jednakże otwierając dzisiaj nowy numer tego miesięcznika zauważyłem że opublikowany został wywiad z generałem. A razem z nim zdjęcia Rafała Masłowa...


No cóż. Twarze przez 3 lata zmieniają się niewiele, miejsce wykonania zdjęć to samo, gesty i miny również. To i zdjęcia też bywają "trochę" podobne. Zwłaszcza że pierwowzór otrzymuje się mailem chwilę wcześniej.
Tak czy inaczej miło mi bardzo, że panu Rafałowi moje zdjęcia się podobają. Zdaje się że dużo bardziej niż jego mi.

34 komentarze:

aga.figiel pisze...

Może i pan Rafał Twoje zdjęcia lubi, ale fotografować tak jak Ty zdecydowanie nie potrafi. Jego zdjęciom brakuje duszy, tego nieuchwytnego "czegoś", pewnej intymności i czułości. Długa droga jeszcze przed nim, oj długa...

matuszpalka.blogspot.com pisze...

Ale żenada bracie... Napisałeś o tym do redakcji/"autora"?

Krzysztof_Jurecki pisze...

To jest naśladownictwo....i to nieudolne.

Anonimowy pisze...

Kupił nową dużą terenówkę, kto wie, może potrzeba na raty, nie rozumiem, czemu nie jesteście wyrozumiali, poza tym zdjęcia autora bloga nie są w tej fajnej nowoczesnej stylistyce i odstawałyby od reszty, naprawdę czepiacie się, przecież absolwent ASP i wykładowca Warszawskiej Szkoły Fotografii i Grafiki Projektowej nie pozwoliłby sobie na plagiat.

Marcin Sudziński pisze...

Żenująca sprawa. Też bym się zagotował na Twoim miejscu. Trzeba o tym napisać autorowi i redakcji.

iczek pisze...

To sie nazywa skórwysyństwi.

km pisze...

Znam osobiście Rafała. Jest świetnym fotografem, ale nie tylko. Jest też uczciwym człowiekiem i przyjacielem. Ojciec obejmuje syna. Zdarza się.

Anonimowy pisze...

i dlatego że go znasz dasz mu prawo do plagiagtu? no proszę...

km pisze...

Znam osobiście Rafała. Jest świetnym fotografem, ale nie tylko. Jest też uczciwym człowiekiem i przyjacielem. Ojciec obejmuje syna. Zdarza się.

Anonimowy pisze...

i dlatego że go znasz dajesz mu prawo do plagiatu. zdarza się.

km pisze...

Z całym szacunkiem dla autora - Rafał naprawdę nie musi się posiłkować cudzymi pomysłami. Plagiat to bardzo mocne słowo.
Sama mam setki zdjęć z córką. Na większości z nich ją przytulam. Jaka relacja z dzieckiem, takie zdjęcie. Logiczne.

km pisze...

Nie mamy do czynienia z wybitną kreacją Anonimowy. To po prostu portrety ojca z synem, którzy mają bardzo bliską relację. szkoda hejtu. Równie dobrze możesz posądzic o plagiat każdego rodzica. Gdyby Maslow zrobił takie zdjęcie komuś innemu tez byłaby mowa o plagiacie? Nie.

Anonimowy pisze...

Pani Moniko: moglibyśmy przypuszczać, że to jedynie "zdarzyło się" - gdyby akurat ta redakcja nie poprosiła wcześniej o "zadziwiająco podobne" zdjęcia gospodarza niniejszego bloga... czyli co: z całych sił zamykamy oczy, i udajemy, że nie wiemy, o co właściwie tym "hejterom" chodzi?

MM pisze...

Do Pani Moniki: Pani przyjaźń jest na prawdę wielka do P. Rafała, ale fakt jest faktem i zdjęcie jest obrzydliwie ściągnięte z oryginału, bo tak trzeba to nazwać. Mega to słabe i żenujące.

km pisze...

Autor sugeruje podstęp redakcji i odbiera Rafalowi zdrowy rozsądek. Masłow ma mistrzów, jasne, ale nie jest to z pewnością Autor serii o ojcach. W jakim celu ktoś formatu Maslowa miałby plagiatowac ten portret? Podejrzewam, że on po prostu tego zdjęcia nie znał, dostał pewnie brief z redakcji i tyle. Pytanie nie jest do fotografa tylko do fotoedycji - ktoś przecież to zdjęcie wcześniej zamówił, ktoś je puścił do druku.
I nie chodzi nawet o przyjaźń MM. Żyjemy w dziwnych czasach. Nie znasz człowieka a publicznie stawiasz poważne zarzuty. Masłow zjadł zęby na fotach. Mało kto ma taki warsztat jak on w tym kraju. Naprawdę nie trzeba szargac czyjegoś dobrego imienia żeby wyjaśnić taką sytuację.

racetolis pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

brief wygrał z researchem

Anonimowy pisze...

"W jakim celu ktoś formatu Maslowa miałby plagiatowac ten portret?"

Na przykład "w celu zarobienia pieniędzy"? Najprostsze wyjaśnienia są niewiarygodne - czy jak?

Anonimowy pisze...

"Dzień dobry,

chciałabym porozmawiać na temat posta na Pańskim blogu.

http://sevillian.blogspot.com/2015/09/rafa-masow-lubi-moje-zdjecia.html?m=1
Wydaje mi się, że znacząco pomylił Pan fakty.

Zacytuję kilka fragmentów z posta, będzie łatwiej mi się do nich odnieść:

1) „5 miesięcy temu otrzymałem ze Zwierciadła bardzo miłego maila z prośbą o przesłanie portretu generała Czempińskiego ze swoim synem, który wykonałem pod koniec 2011 roku pracując nad projektem »Ojcowie«. Zwierciadło chciało nim opatrzyć wywiad przeprowadzony z generałem”.

W sprawie zdjęcia gen. Czempińskiego z synem pisała do Pana Magdalena Chorębała, szefowa projektu działu książek .

Z tego, co udało mi się ustalić, przesłał jej Pan zdjęcie do wykorzystania w książce „Lekcja miłości”, która jest zbiorem wywiadów Magdaleny Łyczko z rodzicami. Pańskie zdjęcie rzeczywiście ilustruje wywiad z gen. Czempińskim.



2) „Mimo upływu kilku miesięcy póki co nie otrzymałem z redakcji potwierdzenia, że jedno z tych zdjęć poszło do druku”.

Z tego, co wiem, Magda wysłała Panu umowę, która dotyczy wykorzystania tego zdjęcia.

Dział książek jest osobnym i samodzielnym działem w wydawnictwie Zwierciadło. Nie zajmuję się planami działu książek, nie wiem też nic o trybie jego pracy. O pracy redakcji miesięcznika „Zwierciadło” wiem natomiast sporo, pracuję w niej jako fotoedytor od kilkunastu lat.

W poście kilka razy wspomniana jest redakcja i Zwierciadło:

- „Zwierciadło chciało nim opatrzyć wywiad przeprowadzony z generałem”

- „Zdjęcie oczywiście wysłałem do redakcji...”

- „Mimo upływu kilku miesięcy póki co nie otrzymałem z redakcji potwierdzenia, że jedno z tych zdjęć poszło do druku”

To duży błąd. Sugeruje Pan, że to redakcja „Zwierciadła” kontaktowała się z Panem w sprawie zdjęcia, a to zwyczajnie nie jest prawda. Zapewniam, że nie zwracałam się do Pana w sprawie wykorzystania Pańskiego zdjęcia z panem Czempińskim.



3) „Zwłaszcza że pierwowzór otrzymuje się mailem chwilę wcześniej”.

Nie otrzymaliśmy mailem od Pana zdjęcia. Proszę wierzyć, nie pracujemy w ten sposób. Magazyn Zwierciadło jest na polskim rynku od niemal 60 lat, wypracowaliśmy klarowne zasady współpracy z fotografami i ilustratorami. Nie prosimy fotografów, żeby nam wysyłali swoje zdjęcia, obiecując im publikację, żeby następnie je splagiatować, co zdaje się Pan sugerować. Zarzucanie nam takiego systemu pracy jest wielkim nieporozumieniem.

Sesja z gen. Czempińskim powstała do wywiadu naszej dziennikarki Aliny Gutek, to zupełnie inny wywiad niż w wyżej wspomnianej książce „Lekcje miłości”. Zdjęcia do tej rubryki od lat robimy sami. Proszę mi wierzyć, że podczas planowania sesji, omawiania, umawiania bohaterów Pańskie zdjęcie nie pojawiło się w tej dyskusji ani razu.

4) „Twarze przez 3 lata zmieniają się niewiele, miejsce wykonania zdjęć to samo, gesty i miny również. To i zdjęcia też bywają "trochę" podobne."

Zgadzam się z Panem, twarze niewiele się zmieniły, nie zmieniła się także miłość ojca do syna i mowa ich ciała mówiąca dużo o ich uczuciach. Podczas sesji nikt im tego nie narzucał, nikt ich nie ustawiał. A miejsce sesji – lotnisko Bemowo – zaproponował sam pan Czempiński, co nas bardzo ucieszyło, bo to ciekawsze niż studio. Zresztą niewykluczone, że stało się tak również w przypadku Pana zdjęć.

Pana opinie rozpowszechniane w Internecie są krzywdzące i niesprawiedliwe. Zadał Pan sobie tyle trudu, żeby obejrzeć stronę ze zdjęciami Rafała, ale nie wpadł Pan na to, żeby wykorzystać zamieszczony tam kontakt i swoje wątpliwości wyjaśnić bezpośrednio. Tymczasem gdyby się Pan do Rafała odezwał, usłyszałby Pan – co niniejszym mogę poświadczyć – że on przed przystąpieniem do realizacji swojej sesji nie widział Pana zdjęć i nie miał pojęcia o Pana współpracy z działem wydającym książki.



Bardzo proszę o przemyślenie tej sytuacji, chciałabym, żeby sprostował Pan nieprawdziwe informacje na temat redakcji Zwierciadła i Rafała Masłowa.



Pozdrawiam serdecznie
MAGDALENA SOBOTKA
Fotoedytor
email: m.sobotka@grupazwierciadlo.pl"

Anonimowy pisze...

Przypatruje się tej ocenie z lekkim zdziwieniem , uważam że jest niesprawiedliwa , subiektywna i mało konkretna. Wyznaczył Pan Panie M. Herman publiczny poziom rozmowy więc zacytowałem powyżej oficjalne stanowisko redakcji "Zwierciadła" z którym zgadzam się w 100%

Rafał Masłow

Anonimowy pisze...

Tak, tak, wszystkiemu winien gen. Czempiński...

Anonimowy pisze...

Domeny mailowe chyba są takie same, prawda? Więc zwalanie na autora bloga jest dziwaczne. Czyli każdy, kogo o coś poprosicie, musi znać strukturę Waszej firmy? Jeśli tak, powinniście stosowną informację umieścić w stopce.

Anonimowy pisze...

Witam,
Nie mam wątpliwości, że czasopismo „Zwierciadło” jest na wysokim poziomie,
oprawa graficzna, artykuły, porady, naprawdę dobra robota.
Zaskakujące jest, tym bardziej dla mnie, niemiła forma wypowiedzi Pani fotoedytor oraz samego Pana Masłowa w kierunku Pana Macieja.
Jak widać, na załączonych obrazkach, zdjęcia są uderzająco podobne do siebie…
Nie jest więc dziwne, że autor bloga podjął dyskusję na ich temat, broniąc swoich
praw autorskich, a patrząc z szerszej perspektywy, swojego artystycznego widzenia świata.
Tak się składa, że jest już przynajmniej jeden taki przykład „nieporozumienia” na stronach internetowych- bo tak właśnie tłumaczą to redakcje !- wykorzystując potencjał zdolnych
bloggerów, pasjonujących się tym co robią. Sprawa nie jest oczywiście identyczna…ale jednak,daje nam do myślenia…

http://www.szarmant.pl/w-szponach-groteski

serdecznie pozdrawiam, życząc dalszej weny twórczej

Sevillian pisze...

Panie Rafale, szanowna redakcjo Zwierciadła,

Mimo Państwa wyjaśnień nie czuję się zobligowany do prostowania informacji.
Proszę na wstępie o zwrócenie uwagi na zakończenie mojego postu, a dokładniej na przymrużenie oka. Nie będę ukrywał że kilka mms-ów, które otrzymałem w piątek od znajomych z informacją "czy widziałeś że ktoś Cię skopiował w "Zwierciadle" (stąd dowiedziałem się o pana portretach) w pierwszym momencie wyprowadziło mnie z równowagi. Myślę że jako twórca i fotograf jest Pan w stanie zrozumieć taką reakcję patrząc na swoje i moje fotografie. Dość szybko jednak nerw ustąpił śmiechowi, gdyż niestety w tzw. branży różne "cuda" się zdarzają - jeden z przykładów podał ktoś powyżej. A ponieważ nie za bardzo mam czas i ochotę na "wytaczanie armat" zamieściłem posta na blogu jako powiedzmy "ciekawostkę przyrodniczą". Dość złośliwą nie ukrywam, ale i uzasadnioną moim zdaniem.

Fakt że grupazwierciadlo.pl składa się z wydawnictwa, redakcji, biura i jeszcze pewnie kilku podmiotów - uczciwie przepraszam i niniejszym prostuję, tego nie wiedziałem. Stąd pomyłka. Nigdy u Państwa nie pracowałem, nie znam więc Państwa struktury ani kto z kim się kontaktuje, współpracuje i siedzi biurko w biurko.
Wysyłając swoje zdjęcie do Państwa 22 kwietnia br. wetransferem trudno mi stwierdzić do kogo i ilu osób ono finalnie trafiło. Zwracam tylko uwagę iż pod adresem:
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/rafal-maslow-dyrektorem-kreatywnym-wydawnictwa-zwierciadlo
widnieje informacja iż został Pan dyrektorem kreatywnym WYDAWNICTWA "Zwierciadło", czyli tego podmiotu do którego wysłałem zdjęcie.

Zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa zdaję sobie oczywiście sprawę, że istnieje pewien procent szans na to iż jednocześnie:
- mimo powyższego nie widział Pan mojego zdjęcia
- nie widział tego zdjęcia nikt z redakcji "Zwierciadła"
- wywiad w książce przez Państwa wydawanej miał się ukazać w maju (wg informacji którą otrzymałem mailowo w kwietniu), do dzisiaj się nie ukazał, a wywiad w Państwa czasopiśmie to inny wywiad niż ten z książki (no a zgodnie z umową moje zdjęcie miało trafić do książki, a nie do miesięcznika)
- robi Pan zdjęcia dokładnie w tym samym miejscu co ja
- generał z synem robią te same gesty i miny (Pan i ja mamy tu dość istotną przewagę nad komentującymi ten post, gdyż wiemy dokładnie na ile te gesty są naturalne a na ile zaproponowane czy sprowokowane przez fotografa)
- i "last but not least" Państwa fotoedytor nie zrobił podstawowego "researchu" w necie (co zdaje mi się powinno być jego obowiązkiem) i nie wygoogle'ował "czempinskiego z synem" (pierwszych pięć wyników to moje zdjęcia z Newsweeka). Ja swojego fotoedytora nie mam, więc sam google'uję net przed publikacją swoich zdjęć, gdyż niepotrzebne mi potencjalne przypadkowe konflikty z innymi autorami.

Suma summarum 100%-owej pewności oczywiście nie mam. Musiałbym się nazywać Rafał Masłow żebym ją miał. Zresztą gdybym miał to z pewnością nie ograniczyłbym się do posta na blogu.

Państwa wyjaśnienia przyjmuję. Nie szukam i nie szukałem też konfliktu czy konfrontacji ani z redakcją ani z Panem. Jak się zresztą okazało w ciągu ostatnich 3 dni, mamy całkiem sporo wspólnych znajomych. Ale z całym szacunkiem do Pana i Pana twórczości, Panie Rafale, pozwoli Pan że podtrzymam tezę iż ktoś u Państwa poważnie "nawalił".

Z pozdrowieniami
Maciej Herman

Anonimowy pisze...

Panie Macieju,

cała ta sytuacja zupełnie nie pasuje do Rafała Masłowa. Szkoda, że nie zna go Pan osobiście bo wtedy na 100% nie napisałby Pan tego posta na swoim blogu. Zbieg okoliczności faktycznie jest niesamowity ale proszę wziąć pod uwagę, że obydwie sesje odbyły się w tym samym miejscu, na lotnisku Bemowo (gen. Czempiński znany jest z zamiłowania do lotnictwa, był prezesem Aeroklubu Warszawskiego) i że okazuje swojemu synowi uczucia i czułość w ten sam sposób od wielu wielu lat.. przecież chyba nie ustawiał Pan generała i jego syna w konkretnych pozach podczas sesji? to nie są modelki ubrane w ciuchy z H&M... A już sugerowanie, że pracownicy Zwierciadła podstępem wyciągnęli zdjęcia od autora kilka miesięcy wcześniej tylko po to, żeby Rafał Masłow mógł się nimi inspirować, zakrawa na jakiś kosmiczny absurd...
Myślę, że warto po prostu porozmawiać w 4 oczy, jak fotograf z fotografem, i wyjaśnić sobie tę sprawę... Wystarczyłoby zadzwonić do Zwierciadła i poprosić pana Masłowa do telefonu... Szkoda tylko, że nie zrobił Pan tego od razu, zanim Pan wylał żale w internecie... Jakby Rafał Pana spławił (w co nie chce mi się wierzyć) to bym w pełni zrozumiał to, co Pan powyżej napisał... ale tak, to tylko niepotrzebne zaognianie sytuacji...

Anonimowy pisze...

Ej, wy Zwierciadlaki zapatrzone w siebie, wy, zamiast odwracać kota ogonem dajcie facetowi zrobić sesje, co nie, a Masłow z nim na wódke i temat załatwiony. Tak, jak wiem, że honor. Ale jebać honor, zimna wódka i peace.

Anonimowy pisze...

"A już sugerowanie, że pracownicy Zwierciadła podstępem wyciągnęli zdjęcia od autora kilka miesięcy wcześniej tylko po to, żeby Rafał Masłow mógł się nimi inspirować, zakrawa na jakiś kosmiczny absurd..."

A kto sugerował coś takiego? Mogło być o wiele zwyczajniej: ktoś z redakcji po prostu mógł przesłać te zdjęcia z sugestią: "panie, zrób nam pan coś takiego" - i tyle. Uprzedzając pytanie: "ale dlaczego nie mieliby kupić tych zdjęć od 'oryginalnego autora' ", odpowiadam: a skąd ja mam to wiedzieć, i czemu mam się domyślać ich motywów? Istotne są fakty, a nie supozycje - a fakty są takie, że zdjęcia są coś "dziwnie podobne". I całe "wyjaśnienie", jak dotąd, brzmi: "no przecież i tu, i tam, jest na zdjęciach ojciec z synem, to jak nie mają być podobne?". Niezbyt to przekonywujące.

Karol pisze...

Sytuacja wygląda bardzo żle i to niestety niekorzystnie dla p.Masłowa
Redakcja Zwierciadła otrzymała wcześniej zdjecia od p.Hermana i to w dodatku na własne zamówienie.
Odwracanie kota ogonem: ze nie zdjecie nie dotarło do tego działu itp tylko pogarsza sprawe bowiem zdjecia p.Hermana - na ktorym jest p.Czempinski z synem w hangarze, publikowane w Newsweeku - wyskakują jako pierwsze w wynikach wyszukiwania Googla

Profesjonalny fotograf, fotoedytor oraz redakcja zawsze przed zamierzona realizacja sprawdzają oryginalnośc pomysłu lub... po prostu pytają fotografowane osoby czy nie mialy juz podobnych zdjeć do tego w tym samym miejscu.

Anonimowy pisze...

Traktowanie czytelników jak ludzi mało inteligentnych nie jest dobrym pomysłem.

iczek pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
iczek pisze...


Bardziej kuriozalnego tlumaczenia w zyciu nie slyszalem, jak redakjci Z. Wychodzi na to, ze winny jest Maciej, potem Czempinski bo zaproponowal te sama lokacje, potem pewnie jego syn, a jeszcze moze dodajmy samolot i brak lacznosci miedzy biurkami w redakjci czyli pewnie tez tepsa i administrator sieci it w redakcji :) kompletne jaja. Jesli redakcja i fotograf ich maja problem ze znajdowaniem zdjec w sieci, to polecam rotografowi redakcji taka oto zabawkę:
http://www.swiatobrazu.pl/camera-restricta-aparat-ktory-nie-pozwoli-zrobic-ci-zdjecia-takiego-jak-inne-32632.html

wasyl pisze...

niezly dym. maciek sie nie daj bo to jakas kpina

racetolis pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

To jest poprostu wykorzystanie pomysłu i inspiracji. Niemniej oczywiście to się często zdaża w świecie, sam często staram się "naśladować" np H.Newtona z marnym skutkiem:), niemniej w tej wersji najwidoczniej jest podobnie, czyli Pan Masłow idzie za głównym "mistrzem" aczkolwiek pomimo jego wielkości, jeszcze mu się nie udało. Zatem Panie autorze Pan ma pierwszeństwo a ten fotograf wielki z "gazety" napalił się na Pana pomysł ale mu nie wyszedł. Trudno to nazwać plagiatem, ale na pewno kopią pomysłu już tak. Tak wybitny fotograf(ik) jak Pan Masłow powinien być bardziej kreatywny....