Do modowego tematu tegorocznego Miesiąca podchodziłem z dużym dystansem. Zdjęcia modowe atakują każdego z nas codziennie w gazetach, internecie, na billboardach. Nie widzę w większości z nich nic ciekawego ani wartościowego. Muszę jednak przyznać, że podejście organizatorów festiwalu póki co pozytywnie mnie zaskoczyło.
W Muzeum Narodowym miał dzisiaj miejsce pokaz dla prasy wystawy "Vanity - Fotografia mody z kolekcji F. C. Gundlacha" (wernisaż będzie miał miejsce w najbliższy poniedziałek). 87-letni Franz Gundlach osobiście oprowadzał i opowiadał o swoich przebogatych zbiorach. Są one rzeczywiście imponujące. Wiele obrazów kompletnie unikatowych, wiele niespodziewanych (kto by podejrzewał Ralpha Gibsona o fotografie "modowe"?), większość po prostu pięknych (chociażby platyny I. Penna) czy przełomowych (np. pierwsze w historii fotografii modowej wykorzystanie motywu śmierci - przez Guya Bourdina w 1979 roku). Na wystawie przewijają się nazwiska największych - Avedon, Lindbergh, Newton, Penn, Bourdin, Sarah Moon i wielu innych. Strach pomyśleć jakich zdjęć Gundlach do Polski nie wziął..
Drugą najważniejszą ekspozycją festiwalową są otwarte dzisiaj "Pogranicza Mody". Wystawę można chyba określić jako socjologiczno-badawczą i w tym tkwi jej największa siła i wartość. Poszczególne cykle pokazują jak zmienia się w ciągu lat podejście do mody, do stylu, jak bardzo związane są one z konkretnym czasem i jak wpływają na siebie nawzajem.
Kuratorowi Pawłowi Szypulskiemu zgrabnie udało się połączyć polskich i zagranicznych autorów. Mamy tu więc i raporty polskiej bezpieki "badającej" subkultury na festiwalu w Jarocinie, jak i wstrząsające dla mnie dokumenty Varvary Frol z egzotycznej dla nas Republiki Udmurckiej, czy Pawła Jaszczuka z Japonii.
Niejako obok Miesiąca Fotografii odbywa się równie bogaty "Foto Fringe 2013". Są to de facto zebrane razem i uporządkowane wystawy i wydarzenia towarzyszące (nie związane z modą). W poprzednich latach były one mocno rozproszone i trudne do ogarnięcia. W tym roku, po raz pierwszy, zebrano je razem, wydano w jednej ulotce, oznaczono na jednej mapce itd. Dzięki temu łatwo się w nich połapać i zaplanować wizyty razem z wernisażami programu głównego.
Z tej grupy największe wrażenie zrobiła na mnie wystawa Piotra Zbierskiego w Galerii Dedo. Jeśli ktoś lubi estetykę Daido Moriyamy czy Andersa Petersena, będzie przeszczęśliwy. Fotografie "wrażeniowe", ale jednocześnie portrety konkretnych osób, prowokują do poszukiwania historii, które muszą się za tymi pojedynczymi klatkami kryć. Mnie osobiście ta wystawa powaliła na kolana.
7 komentarzy:
Jeśli chodzi o wykorzystanie motywu śmierci w fotografii modowej,to dość sporo do powiedzenia na ten temat miał Oliviero Toscani. Czytałeś jego książkę "Reklama - Uśmiechnięte ścierwo", Drogi Sevillianie?
Nie czytałem, choć reklamy oczywiście kojarzę. Fotografia Guya jest rzecz jasna wcześniejsza - pochodzi z 1979 roku. To ta...
http://1.bp.blogspot.com/-k4XswoFr4vs/USP1SX0QjAI/AAAAAAAAFZY/pcB-hy6gRLY/s1600/guy-bourdin-4.jpg
To reklama butów, gdybyś miał wątpliwości :)
Ja też z dystansem podeszłam i nie wybrałam się, ani na na Vanity, ani na Pogranicza. Ale teraz żałuję i cieszę się, że jeszcze zdążę nadrobić. Dzięki :)
Witaj Czaro :) Faktycznie te dwie wystawy zdecydowanie warte są zobaczenia. Zbierski oczywiscie również. Polecam Ci też gorąco video Nicka Knighta. Robią wrażenie!
Bourdin wydaje się być perfekcyjnie wystylizowany. Toscani jest chyba bardziej punkowy w podejściu do tematu. Obydwaj ciekawi.
tak jest. no i na dodatek Bourdin był prekursorem tego typu fotografii. zresztą Toscani na swój sposób też..
Prześlij komentarz