Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

sobota, 19 stycznia 2013

Nan Goldin czyli czy fotografia dokumentalna umarła?


Na stronie salon.com (coś w rodzaju Newsweek'a) przeczytałem ostatnio interesujący artykuł na temat reedycji kultowego albumu Nan Goldin "The Ballad of Sexual Dependency". Wątek który mnie zaintrygował, podała w swoim tekście sama fotografka. Mówiąc w skrócie twierdzi ona, iż we współczesny fotograficzny dokument nikt już nie wierzy. Ilość "photoshopa" i wszelkiej manipulacji w dzisiejszych fotografiach skrzywiła odbiorców na tyle, iż nie wierzą oni już w to co na nich widzą. Podczas gdy kiedyś fotografia była autentyczna i "prawdziwa do bólu". Goldin opiera tę tezę nie tylko na swoich przemyśleniach, ale też na rozmowach z osobami, które przychodzą na jej spotkania.

Polscy tak zwani krytycy lubują się w onanizatorskich dyskusjach na temat tego czym "stary" dokument różni się od "nowego" dokumentu i czy zdjęcie powinno mieć ramkę dookoła czy nie. A tymczasem na świecie stawia się pytanie, czy współczesny fotograficzny dokument w ogóle ma jeszcze sens i "działa".
Nie zamierzam się jednak grzebać w tym polskim błotku. Wracając do tezy Nan Goldin to można by dyskutować, czy ta "prawda" w ogóle kiedykolwiek na fotografiach istniała. Pomijając już manipulacje ciemniowe, które były możliwe i dostępne od samego początku istnienia fotografii, to fotografia z definicji nigdy nie jest obiektywna. Sam fakt zamknięcia w prostokącie wycinka rzeczywistości oznacza automatycznie, że obok tego wycinka zostaje "coś". Budynek można sfotografować z przodu, z tyłu, z boku, z góry, od środka. Podczas gdy w albumie czy na wystawie prezentuje się go "manipulując widzem" zazwyczaj tylko z jednej perspektywy.
To rzecz jasna cecha (ograniczenie?), którą fotografia miała zawsze. Nan Goldin idzie zresztą tym tokiem myślenia wspominając, iż nie wierzy w portret jako pojedynczy obraz. Wierzy natomiast w zestaw portretów jako reprezentację człowieka. W ten sposób zresztą zbudowany jest jej album.

Kate Wolf, autorka artykułu wspomina też o natłoku obrazów we współczesnym świecie, co jest już zjawiskiem bardzo świeżym. Dzięki cyfryzacji, każdy z nas wysyła setki, tysiące mms-ów, wrzuca zdjęcia na fejsbuka, instagrama, blogi, przesyła mailem itp. Są one zazwyczaj prawdziwe, ale też i po prostu banalne. Fotografia jako zjawisko stała się dzisiaj przede wszystkim paskudnie banalna.

Co w związku z tym zostaje dla fotografów? Moim skromnym zdaniem mniej istotna jest dzisiaj "prawda", ważna jest autentyczność. Autentyczność pokazana nie poprzez "suche" zaprezentowanie przedmiotu takim jaki jest, ale poprzez nałożenie na niego bardzo osobistego filtru. Filtrem jest metafora, filtrem są uczucia, albo mocniej - przestrzeń duchowa, w której żyjemy i którą w sobie budujemy. Tego typu fotografia ekscytuje, jest niebanalna i jednocześnie jest niezmiernie trudna do wykonania. Wymaga czasu, cierpliwości, świadomości i przede wszystkim wyjątkowej wrażliwości. Technika staje się sprawą drugorzędną. Wychodząc poza prosty dokument (w który być może nikt już nie wierzy), obraz staje się dziwny, przewrotny, tajemniczy. Angażuje oglądającego i prowokuje go do zadawania sobie trudnych pytań.

Polecam cały artykuł, który można przeczytaj tutaj.

wtorek, 1 stycznia 2013

Widoki - premiera i wernisaż


Nowy Rok warto dobrze zacząć. Już w tym tygodniu, konkretnie w piątek 4 stycznia o godz. 20.30., odbędzie się łączony wernisaż Marcina Orlińskiego (poezja) i mój (fotografia). Z Marcinem, jednym z najciekawszych współczesnych polskich poetów, znamy się bardzo dobrze - prywatnie, jak i można powiedzieć "zawodowo". Na okładce jednego z jego tomików znalazła się moja fotografia. Wspominałem zresztą o tym na blogu 1,5 roku temu.

Marcin przygotował niedawno nowy świetny tomik swoich wierszy, który będzie nosił tytuł "Przed siebie". Pierwszą okazją aby poznać nowe teksty będzie wernisaż, do którego Marcin zaprosił również mnie, co przyznam się było dla mnie szalenie miłą propozycją, ale jednocześnie wyzwaniem jeśli chodzi o dobór fotografii do jego poezji.
Po dość długo trwającej łamigłówce umysłowej i przeglądaniu katalogów z negatywami, wpadłem na szatański pomysł - zebrać razem w końcu zestaw zdjęć, które tworzę od lat ze średnią częstotliwością jednego zdjęcia na kilka miesięcy. Robiąc dawno temu pierwszą fotografię kompletnie nie miałem pojęcia czy coś kiedyś z tego powstanie. Tematyka jest specyficzna, a forma jak na mnie dość nietypowa - po pierwsze kolor, po drugie cyfra, po trzecie... telefon komórkowy (ugh...). Niestety z racji tematyki i dostępnego czasu na wykonanie zdjęć (liczonego w sekundach), technika ich wykonywania była bardzo ograniczona. Nie wspominając już o niezbędnej dozie "spokoju umysłu", o co nie było łatwo biorąc pod uwagę okoliczności. Myślę że opis towarzyszący wystawie wyjaśni wszystko:

Widoki

Od około 10 lat mam do czynienia z tak zwanymi „łowcami głów”, czyli headhunterami. W ciągu tego czasu nieraz zdarzało mi się odbywać rozmowy w ich biurach. Rozmowy te mają na celu sprawdzenie, czy nadaję się do pracy na stanowisku X w firmie Y, czy moje oczekiwania finansowe są zbieżne z tym, co potencjalny pracodawca jest gotów zaoferować i w końcu czy jestem skłonny zmienić miejsce pracy. Są to spotkania, które mogą bardzo znacząco wpłynąć na moje lub czyjeś życie – na tak zwaną karierę, poziom zarobków, miejsce zamieszkania, aspekty osobiste i inne. Kiedy przychodzi się do headhuntera na umówiony wywiad, asystentka zazwyczaj prowadzi delikwenta do pokoju, informując że za kilka minut przyjdzie konsultant. W ciągu tego czasu po prostu czeka się, rozgląda po ścianach, wycisza telefon komórkowy, pije wodę lub herbatę. Ja zacząłem dokumentować „widoki”.

Poniżej opis Marcina dotyczący premiery jego wierszy:

Utwory, które prezentuję, pochodzą z przygotowywanego tomu wierszy pod tytułem "Przed siebie". Kilka z nich po raz pierwszy widzi zresztą światło dzienne. Motywem przewodnim tych tekstów jest bieganie. Od pewnego czasu bowiem sporo biegam. Od ogólnego zabiegania związanego z codziennymi sprawami uciekam na ścieżki biegowe, chodniki i ulice. To oczywiście jedynie tło tych wierszy. Mniej tu wyobraźni i języka, które odgrywały ważną rolę w moich poprzednich książkach, a więcej codziennego doświadczenia, na które składają się m.in. praca w korporacji, krytyka systemu edukacji, depresja czy życie na warszawskiej Pradze.

Wernisaż odbędzie się w nowoczesnej formie, czyli w... internecie na blogu. Zapraszam wszystkich w piątkowy wieczór na stronę Galerii ArtPub. Od godziny 20.30. będziemy z Marcinem dostępni do dyskusji w komentarzach pod wpisem.

Zapraszam też na autorską stronę Marcina.