Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

środa, 30 grudnia 2009

wrzeszcz

Zima i śnieg pojawiają się i znikają. Temperatura raz dodatnia, raz ujemna. Słońce raz ostro tnie światłem i cieniem, raz rozprasza swoje światło poprzez chmury. Takie warunki sprawiają że pojawia się dużo momentów fotograficznych. Wybraliśmy się więc na poszukiwanie
"odchodzącego" Gdańska w okolicach starego Wrzeszcza. Środek dnia, leniwe poświąteczne nastroje, kompletny brak agresji tubylców. Zdjęć pojawiło się więc kilka sztuk.
.
Po południu zeskanowały się trzy filmy, które zrobiłem niedawno w formacie 6x12. Jestem cały czas na etapie testowania i eksperymentowania z tym formatem także nie spodziewam się oszałamiających klatek, ale jak je dobrze przejrzę i coś znajdę to z pewnością się z Wami podzielę...

poniedziałek, 28 grudnia 2009

album dla gdańska

Mniej więcej 2 lata temu miasto Gdańsk ogłosiło konkurs fotograficzny "Album dla Gdańska". Przed Euro 2012 ma zostać wydany album ze zdjęciami nagrodzonymi w tym konkursie. Konkurs składa się z 4 rocznych edycji. Właśnie zakończyła się edycja druga czyli 2009. Wystawa pokonkursowa zawisła niedawno w Gdańskiej Galerii Fotografii.
Muszę przyznać że o ile wiele wyróżnionych w pierwszej edycji prac było rozczarowujących (tak jak i poziom wszystkich nadesłanych zdjęć), to druga edycja jest wyraźnie lepsza i przede wszystkim ciekawsza. Sposobów podejść do tematu zdjęć miasta jest więcej, jak i samych można powiedzieć "technik" również.
Nagrodzony pierwszą nagrodą dla profesjonalistów, znany fotograf Michał Szlaga sfotografował Gdańsk "z lotu ptaka" (de facto ze szczytów wysokich budynków) specjalnym obiektywem, który wywołuje efekt taki jakby patrzyło się na zabawkową makietę a nie na prawdziwe miasto. Wyróżniona Monika Szuba sfotografowała postoczniowe klimaty panoramicznym Lomo. Nagrodzony także w zeszłym roku Kacper Kowalski pokazał kolejne zdjęcia zrobione z prawdziwego lotu ptaka, czyli z motolotni. Ciekawy i niestandardowy był też liniowy krajobraz miasta zaokrąglony jak kula ziemska, nota bene autorstwa Dariusza Kuli.
Co do tematyki to dominował stary, odchodzący Gdańsk, którego póki co jest sporo i jest w czym wybierać. Przyznam się że kilka miejsc bardzo mnie zaintrygowało i niecierpliwie czekam na roztrzygnięcie konkursu związanego z wystawą pod nazwą "co to za miejsce". Prawie w ogóle za to nie pojawiły się zdjęcia "ludzkie", których z kolei w zeszłym roku było sporo (m.in. pierwsza nagroda dla Rafała Świątka za reportaż o swoim dziadku).
Suma sumarum poziom się podniósł, oby jeszcze lepiej było przy trzeciej edycji w roku 2010. Sobie też życzę abym się w końcu wziął do roboty i zrobił odbitki ze zdjęć, które właściwie są już zrobione, tyle że póki co chłodzą się w lodówce...




sobota, 26 grudnia 2009

biała wstążka

Jak na Święta przystało leżymy do góry brzuchem. Przez dwa dni zacinał silny wiatr, podobno nie tak silny jak we wschodnio-południowej Polsce ale i tak okna skrzypiały.
Świąteczne wieczory mijają nam pod znakiem nadrabiania zaległości filmowych. Wczoraj padło na Białą Wstążkę M. Haneke.
Fotograficznie czarno-biały film którego akcja toczy się na wsi w niemieckich Prusach tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej. Mała społeczność składająca się głównie z rolników i ich rodzin. Plus baron dający pracę połowie społeczności, plus zarządca jego majątku, pastor i lokalny lekarz. Praktycznie każdy z nich z wielodzietną rodziną.
Na gorąco czytam ten film jako opowieść o wychowaniu. Pruski sposób na wychowanie opiera(ł) się na karach cielesnych, upokorzeniu, sarkazmie i totalnym podporządkowaniu (poddaństwie) dorosłym. Taki sposób wychowania doprowadził w filmie dzieci do zbrodniczego odreagowania na innych, a w podtekście i konsekwencji, którą każdy z nas zna, do wyhodowania pokolenia nazistów - rasy panów, którzy "odreagowywali" na całych narodach. Biała Wstążka noszona na ramieniu jako symbol niewinności zamieniła się chwilę później w czerwoną opaskę ze swastyką.
Przesłanie filmu nie kończy się jednak na historii z lat 1939-45, ale sięga do dzisiaj. Metody wychowania dzieci i wynaturzenia w tej dziedzinie to temat który się pewnie nigdy nie zakończy. Od za i przeciw karom cielesnym do wykorzystywania seksualnego.
Haneke w tym filmie, jak dla mnie, wszedł na płaszczyznę, po której mistrzowsko poruszał się wcześniej Bergman. Tak głębokie i dojmujące prześwietlenie ludzkiej psychiki poddanej manipulacji (tutaj tak zwanemu wychowaniu), która na dodatek pozostaje w wielu rodzinach tematem zastrzeżonym ("sprawa rodzinna") to rzadkość w dzisiejszym kinie.

.

czwartek, 24 grudnia 2009

święty spokój

Zacząłem 1,5-tygodniowy urlop, sklepy się pozamykały, pogoda pod psem, na ulicach pusto. Nikt nic nie chce. Nareszcie spokój. Kolacja wigilijna też jakaś senna. Wszystkich rozbudziły tylko na parę chwil oczywiście prezenty. Blogowo czyli samolubnie napiszę o dwóch które dostałem ja.
Pierwszy zrobił na mnie szczególnie silne wrażenie. Wspomniałem już o nim tu.
.
Album Jamesa Nachtweya - "Inferno". Prezent o najbardziej antyświątecznym tytule i treści jaki można sobie tylko wyobrazić, ale z drugiej strony Mikołaj wie co lubię.
To najmocniejszy album antywojenny jaki w życiu widziałem. Fotografie z Sudanu, Czeczenii, Bośni, Rwandy i jeszcze kilku najbardziej niespokojnych miejsc w świecie w ciągu ostatnich lat. Czarno-białe zdjęcia skoncentrowane najczęściej na ludziach. Tych którzy niczemu winni cierpią najbardziej. Rodzą się, cierpią, chorują, głodują i umierają.
Album porażający, przerażający i stawiający znak zapytania przy sensie istnienia ludzkości na Ziemi. Mimo potwornego ładunku cierpienia i zła, moim zdaniem pozycja obowiązkowa dla wszystkich. Dla zyskania świadomości, dystansu, a także wyzbycia się fikcji ważności zewnętrzności, której hołdujemy z coraz większym zaangażowaniem każdego dnia. W tym kontekście Święta i świąteczny spokój to dobry moment aby taki album obejrzeć.
Za prezent bardzo bardzo Mikołajowi dziękuję.
.
Drugi prezent bez porównania bardziej przyziemny, ale muszę o nim napisać gdyż jest sentymentalny, no i stwarza szansę na kolejne chwile wspominane później z rozrzewnieniem. Poza tym Mikołaj napisał dedykację, że to prezent nie tylko dla mnie, ale dla mnie i dla Roba.
Czuję się zobowiązany...
.

wtorek, 22 grudnia 2009

światło 100 słońc

Temat bomb atomowych przyatakował mnie ostatnio na całej linii. Zajrzałem dzisiaj do Yours Gallery, w której od ponad miesiąca wisi wystawa Michaela Lighta. Nie są to dokładnie jego zdjęcia tylko przefotografowane fotografie dokumentujące dla rządu amerykańskiego próby atomowe w latach 1945-1962. Na większości fotografii można obejrzeć kule, grzyby, kwiaty i inne "kształty". Nieświadomie możnaby chwilami pomyśleć że są to piękne estetycznie zdjęcia, które ładnie prezentowałyby się na przykład nad kanapą w pokoju gościnnym. Niestety powszechnie znany i jednoznacznie kojarzący się kształt monstrualnie wielkiego białego grzyba nie pozwala się wyluzować. Wręcz przeciwnie - na mnie działa mocno stresująco. Nawet fakt że próby w USA i Rosji ustały w latach 90-tych nie podnosi specjalnie na duchu.
Na kilku zdjęciach widać ludzi przyglądających się eksplozjom. Częściowo są to obserwatorzy rządowi, częściowo jest to mięso armatnie, na którym testowano wytrzymałość ludzkiego organizmu.
Rząd amerykański udostępnił do publikacji niewielki ułamek zdjęć. Ten mały fragment robi wstrząsające wrażenie. Strach myśleć co znajduje się na fotografiach, które być może nigdy nie ujrzą światła dziennego.

"I gdyby setki tysięcy słońc rozbłysło nagle na niebie, może dałyby one blask podobny światłości Najwyższej Osoby w tej kosmicznej formie. Ja jestem śmiercią - niszczycielem światów."



niedziela, 20 grudnia 2009

npś 3

Sobota była depresyjna, więc dzisiaj wypadałoby wlać trochę nadziei. Pozostanę jednak konsekwentnie "on the beach", zwłaszcza że opuszczam na 3 dni bałtycką plażę. Piosenka nr 3 bezwzględnie i... obiektywnie należy do zestawu NPŚ. Wynika to głównie z tekstu. Można go oczywiście postrzegać jako naiwny, lecz... zostawię to już odbiorcy.
Muzyka jest już częścią oczywiście bardziej subiektywną. Zespół gra na pograniczu tzw. post-rocka, shoegaze'u, czasami gitarowego popu. Jest to jedno z moich największych odkryć ostatnich kilku lat.

Piosenka nr 3

Cause what I feel inside
I don't want to hide
It's you that's got to me
It's what I want to sing
Cause I've got a dream for us
Running threw my mind
Sitting on the beach
Looking at the sea
We are old and tired
And time has made us smile
As we go on counting things
People in the breeze
And we're not the only ones
There's hundreds on the shore
Looking at the sea
But it's just you and me
If the day never comes
I sink beneath the tide
Will you still be with me
And disappear?

sobota, 19 grudnia 2009

ostatni brzeg

Obejrzeliśmy "Ostatni Brzeg". Film o oryginalnym tytule "On The Beach" został nakręcony w 1959 roku. My obejrzeliśmy australijski remake z 2000 roku.
Szukałem tego filmu od dłuższego czasu. Wspomniał go kilka razy podczas swoich audycji publicystyczny dziennikarz radiowej trójki Darek Bugalski lub Jerzy Sosnowski (zawsze mi się mylą - naprzemienne prowadzą bardzo ciekawy 'Klub Trójki' o godz. 21.00.), jako jeden z najważniejszych filmów który widział w swoim życiu.
Niedawno ów remake nadała w 2 częściach TV Puls. W sumie ma około 3,5 godziny.
O ile polski tytuł, dzięki słowu 'ostatni', ma piętno refleksji czy smutku, to oryginalny "Na plaży" nastawia oglądającego raczej relaksująco.
Filmowa rzeczywistość nie jest jednak ani przez sekundę relaksująca. Powiedzieć smutna czy refleksyjna też byłoby zbytnim uproszczeniem. Jak dla mnie to najsmutniejszy i najbardziej depresyjny film jaki w życiu widziałem. Co wprowadza w taki stan? KONIEC. Koniec wszystkiego. Zbiorowe samobójstwo ludzkości.
Namacalne ocieplenie klimatu. Namacalna ptasia czy świńska grypa. Namacalny kryzys. Namacalny głód. Namacalna wojna z terroryzmem. To wszystko przy tym blednie.
.
O zimnej wojnie już prawie nie pamiętamy. Czerwony guzik, który jako dziecku, śnił mi się niemal co drugi dzień, zniknął z pierwszych stron gazet już dawno. Jednak ledwie kilka dni temu czytałem w gazecie krótką notkę o rosyjskiej łodzi podwodnej, która sama jedyna ma tyle ładunków nuklearnych na swoim pokładzie, że po ich odpaleniu nastąpiłby Koniec.
Iran kombinuje coś non stop, samobójstwo w imię idei nie jest już czymś dziwnym, Chiny, Pakistan, Korea - czy tymi krajami rządzą "normalni" ludzie? Mam wątpliwości.
.
Współczesny zachodni patent na funkcjonowanie świata czyli ciągły rozwój i wzrost wydaje się wyczerpywać i zmierzać ku swojemu końcowi. Szczyt klimatyczny w Kopenhadze pokazuje że rządzący największymi krajami świata nie mówią tym samym językiem. A czy nie jest to ostateczny moment żeby się w końcu dogadać i coś ustalić? A może ten moment już minął i dlatego dogadać się już nie sposób?
.
"Ostatni Brzeg" obejrzałem do końca, chociaż ostatnie 15 minut wyciszyłem. Nie byłem już w stanie odbierać słów i dźwięków. Wizualnie reżyser dał widzom więcej oddechu. Nie wiem nawet czy polecać ten film komukolwiek. Głupia nieświadomość być może jest lepsza.
.
Z drugiej strony kalendarz Majów kończy się w 2012 roku.
.

środa, 16 grudnia 2009

alternatywne światy

Zeskanowałem kolejne 2 filmy. Resztka Paryża, trochę Gdańska, trochę Bielsko-Białej. Ze smutkiem przyznaję że od czasu jak piszę bloga i niejako zmuszam się do robienia zdjęć komórką, mój szacowny "uliczny" Contax poszedł trochę w odstawkę. Na codzień albo robię zdjęcia niepoważne (czyli komórkowe), albo poważne (czyli w moim wypadku średni format). Na środek brakuje czasu. Gdy patrzę jednak na te coraz rzadsze małoobrazkowe negatywy to robi mi się szkoda. Nie wchodząc już w arcynudne dywagacje filozoficzne na temat różnic w fotografowaniu cyfrą i analogiem, muszę przyznać że oprócz muzyki, te wąskie "filmowe" klisze są dla mojego umysłu najlepszym teleportem w czasy licealne, kiedy zaczynałem przygodę z fotografią i łazienkową ciemnią. Trzymając świeżo wywołany negatyw 35 mm, z nieginącymi przez lata niepokojem i ekscytacją "co i czy w ogóle cokolwiek wyszło?", mam czasem wrażenie że znowu mam lat naście i że za chwilę wyciągnę spod łóżka walizkę z przenośnym ruskim powiększalnikiem już nie pamiętam jakiej nazwy.
Zostawiając jednak sentymentalizm na boku spojrzałem na te 2 filmy z różnych miejsc próbując znaleźć wspólny mianownik. I mam wrażenie że jest ich więcej niż jeden...


.
.
.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Paryż cz.3.

Zabrałem się w końcu za skanowanie filmu z Paryża. Jak pisałem wcześniej w zasadzie 50% wyjazdu spędziliśmy na Paris Photo, ze 40% na nocnych Polaków rozmowach. Siłą rzeczy na spacery po paryskim bruku czasu nie było za wiele. Nie mówiąc już o łowieniu obrazów. Zdjęć więc mało i same takie sobie. Lektura pewnego miłego tekstu o Paryżu skłoniła mnie jednak do wrzucenia kilku obrazków.






niedziela, 6 grudnia 2009

i love you

Od dawna twierdzę że nad morzem najlepiej jest jesienią, zimą i wiosną. Latem jest "nieprzysiadalnie", w przenośni i dosłownie.
Zima tuż tuż, więc poszliśmy dzisiaj na plażę. Niska temperatura połączona z bryzą dawała trochę w kość, ale w końcu to jest to czego turyści nie lubią najbardziej. Puste kosze, puste molo, ani jednego koca i ręcznika, cisza, szaruga, w powietrzu brak zapachu palonej skóry. I to wszystko w niedzielne południe. Cud normalnie jakiś. Turyści - Kocham Was!



sobota, 5 grudnia 2009

warszawskie targi sztuki


Wczoraj w warszawskich Arkadach rozpoczęła się kolejna edycja Warszawskich Targów Sztuki.
Mając świeżo w pamięci niedawne targi Paris Photo trudno mi się było tutaj odnaleźć. Porównanie być może jest zupełnie nie na miejscu, chociaż z drugiej strony dlaczego nie. W końcu Warszawa to stolica, targi sztuki z definicji są dużo "pojemniejsze" od targów "tylko" fotografii itd. No ale rzeczywiste determinanty wielkości i jakości tego rodzaju imprezy są zupełnie inne. Do rzeczy jednak. Na targach wystawiły się m.in. galerie, antykwariusze, rzemieślnicy, wydawnictwa. Z racji głównie braku czasu skupiłem się wyłącznie na fotografii i ewentualnie na tym co mi "w oko wpadnie".
W oko nic mi jednak nie wpadło, a jeśli chodzi o fotografię to reprezentacja tej dziedziny sztuki była bardzo bardzo skromna. Zaledwie na 3 czy 4 stoiskach można było obejrzeć prace artystów-fotografików i tylko 2 z nich były typowo fotograficzne.
Najciekawszym miejscem była z pewnością Galeria Refleksy - nowa warszawska galeria (de facto jeszcze przed otwarciem!), założona przez jedną z właścicielek nieodżałowanej Luksfery. Na stoisku można było obejrzeć m.in. prace Mariana Schmidta, Bogdana Konopki, Krzysztofa Pruszkowskiego, Basi Sokołowskiej czy Pawła Żaka. Oficjalne otwarcie Galerii mieszczącej się przy ul. Narbutta 40/21, ma nastąpić w sobotni wieczór 12 grudnia.







Warszawskie Targi Sztuki

piątek, 4 grudnia 2009

mirogoj

W kwartalniku literackim "Pobocza" nr 1(35)/2009 trafiłem na wiersze bośniackiego poety Miroslava Micanovica. Jeden szczególnie zwrócił moją uwagę. Nosi tytuł 'mirogoj'. Mirogoj to nazwa najważniejszego cmentarza w Zagrzebiu (coś na kształt warszawskich Powązek).

na łagodnym mirogojskim podejściu mówię do kobiety obok mnie co za jesień co za jesień co za jesień i łagodnie zadyszani docieramy na górę. piękno jest w przyszłym cieple łóżka, gotowanym winie, ciele. część tego spajania się miejsce ma już w naszych krokach i słowach, lecz tak jak istnieje cień pamięci czy pozostawianie i odejście, tak też z lewej strony mojego oka trwa obraz dmuchaczy szkła na szpitalnym podwórzu, którzy odpoczywają i palą obok zaciekawionych chorych na płuca w barwnych piżamach
.

Kilka innych wierszy Micanovica tu.

czwartek, 3 grudnia 2009

trasa

Ruszyłem w trasę po Polsce. Na pierwszy ogień Wrocław.
Niedawno miałem okazję oglądać czarno-białe zdjęcia zrobione w tym mieście w latach 80-tych przez Bogdana Konopkę. Szare, puste, chłodne ulice i mury. Dzisiaj te same miejsca zmieniły się w kolorowe (chodzi głównie o kolorowe loga banków) i wypełnione ludźmi. Jedynie chłod być może pozostał ten sam. Suma sumarum nie chce się robić zdjęć nawet paskudną komórką.
Wyjechałem z powrotem z Wrocławia pod wieczór. Nastał czas mgieł. Miły dla oka, niemiły dla kierowców.