Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

czwartek, 25 lipca 2013

black celebration na stadionie

Stara miłość nie rdzewieje. Gdzieś w połowie lat 80-tych dzięki zespołowi Depeche Mode i płycie Black Celebration zrozumiałem na czym polega siła oddziaływania nie jednej piosenki, a całego albumu długogrającego. Dzięki temu samemu zespołowi chwilę później poznałem słowo "dyskografia" i poczułem smak kolekcjonowania płyt i singli (wtedy jeszcze zgrywanych na kasety z wieczorów płytowych prowadzonych przez nieodżałowanego Tomasza Beksińskiego). Pod koniec lat 80-tych gdy z RFN-u przywiozłem swój pierwszy odtwarzacz CD, stać mnie było na kupienie 2 srebrnych krążków - jednym z nich był singiel DM.

"Depeszem" z prawdziwego zdarzenia jednak nigdy nie zostałem. Tak więc dopiero po dwudziestu kilku latach zobaczyłem ich dzisiaj pierwszy raz na żywo. To już zupełnie inny zespół od tego, który grał lata temu w Pasadenie. Pal licho że nie ma już wśród nich Alana Wildera, a Dave Gahan w międzyczasie wybrał się i wrócił z zaświatów. Wiele numerów na dzisiejszym koncercie zagrali w wersjach, nazwijmy to "alternatywnych" - pseudoakustycznych, pseudomistycznych, spowolnionych etc. Nowe kawałki do mnie też nie trafiają.
Ale to nieważne. Wystarczyło mi w zupełności, że jako jeden z pierwszych numerów zagrali Black Celebration. Później poleciało między innymi A Question Of Time, Halo, Personal Jesus, I Feel You, Policy Of Truth, Halo, Just Can't Get Enough. Na scenie i na ekranach wyginało się spocone ciało Dave'a, a wokół mnie kopiowało go tysiące 30-to, 40-to i 50-cio latków.

I były też dwa wzruszające do bólu, nieopisywalne słowami momenty - miarowe oklaski i śpiew na całe gardło 40 tysięcy ludzi podczas Enjoy The Silence, oraz falowanie 80 tysięcy rąk podczas ostatniego numeru koncertu - Never Let Me Down Again. Dla tych dwóch chwil, panie i panowie, warto było zbudować stadion narodowy w Warszawie. Teraz możecie go już wysadzić w powietrze.




niedziela, 14 lipca 2013

takie tam wakacyjne klimaty

Większość weekendu spędziłem na walce z nowym obiektywem. Nowym-starym właściwie, bo kupiłem go niedawno, a wyprodukowany został jeszcze w XIX wieku. Pierwsze próby poszły do kosza, drugie miały już zakończyć się sukcesem, jednak przez roztargnienie źle przeliczyłem parametry naświetlania i też skończyły w koszu. Tak więc przyszedł czas na próby trzecie - kilka zdjęć w Gdyni, kilka w Warszawie. Wczoraj je wywołałem i ku mojej radości nie wyszło tylko... jedno! To już coś. Czuję że jestem blisko okiełznania tego antycznego sprzętu, chociaż tego jednego zdjęcia trochę mi szkoda. I nie do końca jestem pewien dlaczego nie wyszło. Czyli trochę popróbować jeszcze będę musiał.

Tymczasem w Warszawie wakacje. Poza ww testami zrobiłem kolejne kolorowe fotografie 4x5 już "normalnymi" obiektywami.



wtorek, 2 lipca 2013

akty, tomaszczuk i mądzik w trójmieście


Na temat trójmiejskiej fotograficzno-wystawowej depresji rozpisywałem się już kilka razy. W zeszłym roku umarł festiwal Transfotografia, galerii fotograficznych brak, w ukryciu żyją i fotografują pojedynczy fotografowie. Energia fotograficzna zanikła, nie licząc drobnych, nieśmiałych aktywności, typu amatorska trójmiejska szkoła fotografii, raczkujące gdyńskie studio Tekla Krzyśka Winciorka i Violetty Łuby itp.
Na tym tle wyjątkowo wypada lipiec z trzema interesująco zapowiadającymi się wystawami, aczkolwiek nie liczyłbym na to, że to światełko w tunelu dla trójmiejskiej fotografii, ale raczej przypadek.

Pierwsza, najmniej fotograficzna ekspozycja to wystawa Leszka Mądzika - "Faktura czasu".
Mądzik - między innymi wybitny reżyser, twórca sceny teatralnej KUL, od zawsze poszukuje inspiracji w przestrzeniach, które przemierza podczas swoich podróży. Pojedyncze obrazy rejestruje aparatem fotograficznym, traktując to jako swoisty notatnik. Od jakiegoś czasu wystawia te swoje "notatkowe" fotografie, co jest ciekawym materiałem głównie dla fanów jego teatralnej twórczości.
Do 28 sierpnia można oglądać jego prace (oraz plakaty towarzyszące przedstawieniom) przed Pałacem Opatów w Gdańsku Oliwie (Cystersów 18).

O galerii-pl Piotra Laskowskiego wspominałem na blogu kilka razy. Ostatnio przy okazji wystawy Ewy Andrzejewskiej, wcześniej m.in. przy okazji wystawy Waldemara Jamy. Piotr niczym Don Kichot postanowił promować w Gdyni sztukę wizualną na bardzo wysokim poziomie. Organizuje wystawy głównie malarstwa, ale od czasu do czasu w progach jego galerii pojawia się również fotografia. Kilka dni temu miał miejsce wernisaż fotografii Zbigniewa Tomaszczuka (m.in. pierwszego naczelnego kwartalnika Fotografia i Camery Obscury) pod tytułem "Obrazy - narzędzia. Paralaksy czasu ciąg dalszy". Wystawę można oglądać do 14 sierpnia, po uprzednim umówieniu się telefonicznym (504 339 568). Galeria mieści się w Gdyni przy ul. Abrahama 27A.

fot. Z. Tomaszczuk

No i ostatnia, zapowiadająca się monumentalnie wystawa zbiorowa imponującej grupy około osiemdziesięciu (!) fotografów (m.in. Zdzisława Beksińskiego, Mariana Dederko, Stasysa, Marka Gardulskiego, Edwarda Hartwiga, Krzysztofa Hejke, Waldemara Jamy, Bogdana Konopki, Janusza Nowackiego, Pawła Pierścińskiego, Tadeusza, Rolke, Zofii Rydet, Wacława Wantucha czy Andrzeja Zygmuntowicza) pod tytułem "Akt w polskiej fotografii". Prace pochodzą z ostatnich 60 lat i jak pisze kurator Jerzy Piątek - "są dowodem nie tylko artystycznego postrzegania roli ludzkiego ciała jako medium, i tworzywa artystycznego, ale także odzwierciedlają gusta i zmiany kulturowego widzenia nagości."
Wernisaż wystawy odbędzie się pojutrze w czwartek (4 lipca) o godzinie 18.00. w oddziale Muzeum Narodowego Zielona Brama (Gdańsk, Długi Targ 24), a będzie można ją oglądać do 15 września. Wystawie ma towarzyszyć obszerny katalog-album z fotografiami.

fot. Stasys 

fot. Z. Beksiński 

fot. S. Sachno

fot. B. Konopka