Minęło parę dni i zadzwonił do mnie ponownie Stepan Rudik. Tym razem z wielkim "niusem". Otóż został nagrodzony na konkursie World Press Photo. Laureatów ogłoszono już wczoraj, ale tak jak już wcześniej pisałem ten konkurs przestał mnie jakiś czas temu interesować. Stał się dla mnie wyścigiem o jak najbardziej drastyczne zdjęcie i spowodował wycieczki hordy fotografów do krajów i miejsc kataklizmów i wojen.Z tego też powodu nie przeglądałem specjalnie dokładnie listy nagrodzonych fotografów. Zwróciłem tylko uwagę, że w tym roku nie nagrodzono żadnego Polaka.
Tymczasem w jednej z "ludzkich" konkurencji czyli reportażu sportowym, 3-cią nagrodę zdobył właśnie Stepan. Pamiętam dokładnie tą serię, gdyż ją również pokazywał mi na stole w kuchni tydzień temu. Stepan zrobił reportaż z tak zwanej "ustawki", czyli bijatyki grup kiboli dwóch piłkarskich klubów umówionej między nimi wcześniej. Nie jestem pewien na 100%, ale to "hobby" wynalezione zostało chyba przez angielskich hooligans i pokazane m.in. parę lat temu w filmie "Football Factory", a także trochę gorszym "Hooligans".
Mimo mojego stosunku do WPF cieszę się bardzo. Znając już trochę Stepana, niesamowicie skromnego człowieka, fajnie że nagroda trafiła do niego. Całkowicie zresztą zasłużenie.








Po dłuższej przerwie ponownie zerwałem się w niedzielny poranek koło 6. Wziąłem plecak, statyw i pojechałem na bulwar. Wiatru od paru dni praktycznie nie było, więc gdyńskie morze pokryło się poszarpanym lodem. Ludzi jak zwykle przed wschodem słońca nie było, dopiero po jakimś czasie pojawiło się dwóch zatwardziałych bulwarowych biegaczy i grupa amatorów modnego od jakiegoś czasu nordic walking. O 7.25. znad horyzontu wyszło słońce by po 3 minutach zniknąć bezpowrotnie za chmurami.






Na gdyńskim bulwarze, podobnie jak w zeszłym roku, rozpoczął się wczoraj festiwal rzeźb lodowych. Do jutra wszystkie rzeźby mają być ukończone. Tematami wiodącymi są morze i miasto Gdynia. Ekspozycja stać będzie tak długo jak... aura pozwoli.



