Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

sobota, 3 sierpnia 2013

off festival dzień I

Rozpoczęła się kolejna edycja najlepszego alternatywnego festiwalu w Polsce. Niektórzy rzucali dzisiaj ze sceny że nawet w Europie.
Pamiętam niesamowity ścisk z ostatniego dnia zeszłego roku, kiedy wszystkie wejściówki zostały wyprzedane. W tym roku wszystkie 12 tysięcy wejściówek zostało wyprzedanych przed pierwszym dniem. Niejeden przyjeżdżał w przeszłości na Offa z partyzanta i kupował bilet przed bramkami. W tym roku niestety wielu takich mocno się rozczarowało. Ostatnie 400 wejściówek rozeszło się migiem. Festiwal rośnie w siłę, jego marka jest coraz bardziej znana, mam wrażenie że słyszę tu więcej cudzoziemców niż we wcześniejszych latach. W sumie fajnie, choć z drugiej strony kluczowe jest co Artur Rojek zrobi z tym fantem w przyszłości. Opener też kiedyś był fajny, ale od 4 lat już na niego nie jeżdżę. Te dziwne lansiarskie tłumy zdominowały moją muzyczną percepcję.
Póki co Rojek twierdzi, że obecna formuła jest optymalna i nie zamierza jej zmieniać. Teren 3 stawów ma też swoje powierzchniowe ograniczenia. Kto wie, może za jakiś czas biety będą się rozchodzić w tempie biletów na Glastonbury.

A co do sedna sprawy to wczorajsze best of jak dla mnie wyglądało tak...

1. The Soft Moon...

...czyli połączenie basu Simona Gallupa z czasów Faith, Doctora Avalanche z czasów Floodland i gitary Olivera Ackermanna z czasów Exploding Head. Po połączeniu brzmi to może ciut gorzej od ww zestawu, ale potencjał i solidna porcja dobrych dźwięków jest.

2. Girls Against Boys.

Za czasów starego dobrego (o dziwo było takie) Mtv i audycji 120 min, mniej więcej 20 lat temu zobaczyłem teledysk "kill the sexplayer". Tak się moja przygoda z GAB rozpoczęła. Ku mojej radości w połowie wczorajszego setu ten numer zagrali. Z dedykacją dla mnie oczywiście.

3. Smashing Pumpkins...

...czyli główna gwiazda dużej sceny wczoraj.
Billy, jedyny członek pierwotnego, najbardziej płodnego składu, wykazał się wczoraj ciążowym brzuszkiem (na oko piąty miesiąc), niewzruszonym jak zimny głaz wyrazem twarzy, ale też swoim charakterystycznym, wyjątkowym wokalem i sprawnymi gitarowymi palcówkami. Słychać niestety, że najlepsze czasy ten zespół ma już za sobą. Jednak posłuchać Disarm, Tonight czy Zero zawsze przyjemnie.

Brak komentarzy: