Dwa lata później, oglądając The Verve na żywo na festiwalu w Glastonbury, zrozumiałem na czym to wszystko polega i dlaczego taka muzyka mogła powstać właśnie tam i tylko tam - na wyspie. Był to jeden z tych przebłysków, które pojawiają się tylko "tu i teraz" i zostają już na zawsze.
Zespół okazał się niestabilny, rozpadał się i składał kilka razy. Rysiu nagrał w międzyczasie parę singli i płyt solowych, jego koledzy też kombinowali w różnych projektach. Suma sumarum, po czwartej płycie rozpadli się znowu. Zdążyłem ich zobaczyć jeszcze raz na żywo w londyńskim Roundhousie w 2007 roku na tak zwanym "reunion show". Przyznać muszę uczciwie - mimo obaw (lata lecą) koncert był świetny. Zespół tak czy inaczej już nie istnieje.
Nie ma The Verve, ale jest Exit Calm. 23 września wydają wyczekiwaną od trzech lat drugą płytę pt. "The Future Isn't What It Used To Be". 2-utworowy singiel "When They Rise" dostępny jest już teraz, a do niego chłopcy nakręcili zakręcone video. I znowu słońce zaświeciło na tratwie...
5 komentarzy:
Poznałem ich przy okazji drugiej płyty. Też zapadłem na "Gravity Grave". W niedługim czasie miałem wszystko, co wydali. W 1998 r. pojechałem na nich specjalnie do Londynu.
Czwarta płyta to już tylko łabędzi śpiew.
Rysiek - wiadomo, ale zawsze byłem pod wrażeniem tego, co spod palców wystrzeliwał gitarzysta.
Z tych klimatów baaardzo lubiłem Mainstream, zespół jednej płyty, niestety. Znasz?
Mam też płytę zespołu Vex "Frontiers & New Technologies", w bardzo podobnym klimacie (też jakaś druga połowa lat 90.).
Slyszalem oczywiscie Mainstream. Podchodziłem nawet ze 3 razy, ale nie trafiło do mnie. Wg mnie to juz jednak inna, odległa liga. Aczkolwiek Antosh ze Smolikiem nie powiem, to była miła niespodzianka.
Za to zupełnie nie kojarze Vex. Ale poszukam. Dzięki :)
Ha! A dla mnie Exit Calm niedalekie jest od Mainstream. Mam lepiej, bo podobają mi się jedni i drudzy ;-)
No może Exit Calm jest bardziej pojechane/abstrakcyjne.
i właśnie o to chodzi. jak to mówią - diabeł tkwi w szczegółach :)
Prześlij komentarz