Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

niedziela, 15 września 2013

'nieodwracalne' agnieszki i maćka nabrdalik


Kilka dni temu w warszawskiej Zachęcie odbyło się spotkanie z Agnieszką i Maćkiem Nabrdalikami. Była to premiera ich książki "Nieodwracalne" - efektu 4-letniego projektu, który realizowali w latach 2009-2013.
Agnieszka z Maciejem postanowili porozmawiać z ostatnimi już żyjącymi więźniami niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Szukali ich w Polsce, w USA i wielu innych krajach. Do kilkudziesięciu osób dotarli, do części niestety już nie zdążyli. Z racji upływu czasu wszyscy żyjący jeszcze więźniowie byli w obozach dziećmi. Obozy odcisnęły na ich psychice niemożliwe do wyobrażenia dla nas piętno.

Książka składa się z krótkich fragmentów rozmów przeprowadzonych przez Agnieszkę, przeplatanych przez oszczędne, zatopione w całkowitej czerni, portrety twarzy wykonane przez Maćka.
Ta książka nie jest o rzeczywistości obozowej, nie jest też dokumentem. Jest próbą dotarcia do sedna piętna - do strzępów pamięci, których nie można usunąć - do pojedynczych sytuacji, obrazów, wrażeń, zapachów, odczuć. Piętno ma różne formy. Zawsze jest przerażające. I jest nieodwracalne.

Większość z rozmówców ma do dzisiaj nocne koszmary, większość nie została nigdy zrozumiana przez najbliższych i otoczenie. W samotności, przez całe życie, starali się tamtą przerażającą rzeczywistość wepchnąć za niewidzialne drzwi zamkniętej przeszłości. Co niestety nie jest możliwe.

W naszych czasach uczy się o obozach w szkole. Ta wiedza jest, istnieje. Zrozumienie nie jest możliwe, bo nie może być. I nigdy go nie było, nawet tuż po wojnie. To co mnie dodatkowo zszokowało w czasie lektury to występujący bezpośrednio po wojnie, również brak wiedzy na temat obozów i "życia" w nich. Stąd też wzięło się wyobcowanie tych nielicznych ludzi, którzy przetrwali. W tym wielu dzieci. Myślę że powszechna dzisiaj opieka psychologiczna nie byłaby w stanie im pomóc. A 70 lat temu jej przecież w ogóle nie było.
Marian Marczak jako 18-latek wrócił do Łodzi po kilku latach w obozie. Gdy stanął w progu domu, jego własna matka go nie poznała. Jego brat krzyknął "To nie Marian!".
Jerzy Ulatowski oglądał niedawno "W Ciemności" Agnieszki Holland. Patrzył na sceny okrucieństwa chłodnym okiem. Jest obojętny na takie obrazy.
Niusia Horowitz-Karakulska kilkanaście lat po wojnie, w wypadku straciła węch. Od tamtego czasu nie czuje zapachów. W głowie pozostał jej jednak swąd palonych ciał.

Książka, pięknie zaprojektowana przez Anię Nałęcką, ma niezwykłą oprawę z papieru ściernego. Niewygodnie się ją trzyma, wymusza by nie wstawiać jej w półkę, między inne książki. Od siebie dodam, że nie byłem w stanie przeczytać jej od początku do końca jednego dnia. Po kilku rozmowach już nie da się czytać dalej. A przecież są to krótkie fragmenty, przeczytanie jednego to minuta. Ilość traumy przekracza jednak wytrzymałość wrażliwości normalnego człowieka.

Mam ogromny szacunek dla pracy Agnieszki i Maćka. Nie wiem jak oni byli w stanie wytrzymać te wszystkie słowa. Ale dobrze że podarowali nam tą książkę. Z tym że istniały obozy koncentracyjne już nic nie zrobimy, ale powinny one być częścią naszej tożsamości. Ich konsekwencje i ślady powinny wpływać na nasze dzisiejsze działania. Patrząc na to co się dzieje w różnych krajach nie mam złudzeń, że hasło "nigdy więcej Auschwitz" się w naszym świecie zmaterializuje. Dlatego ważniejsze jest hasło "Auschwitz jest w nas". I dzięki takiemu wydawnictwu jak "Nieodwracalne" może przybędzie kilku mądrzejszych i wrażliwszych, kilku nowych "nosicieli pamięci".

O projekcie można przeczytać więcej (włącznie z zamówieniem książki) na stronie http://www.theirreversible.com/
Premierowa wystawa fotografii otworzyła się w Nowym Jorku 12 września. Czy będzie w Polsce jeszcze nie wiadomo, mam nadzieję że niedługo.

Brak komentarzy: