Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

wtorek, 15 października 2013

sandomierska zajawka

Dużo się dzieje ostatnio. Mam w planie napisać relację z Fotoart Festiwalu w Bielsku, ale na razie nie mam czasu. Kolejna świetna edycja tej imprezy, więc jest co pisać, ale to za chwilę.
Zacząłem niedawno nowy duży projekt. Przedostatnią całą niedzielę fotografowałem w czerni i bieli. 22 klatki 4x5 cali w jeden dzień to chyba mój rekord. Dzisiaj obskoczyłem kilka dachów, z których robiłem kolor. Mając w pamięci fajne neutralne kolory "Innego Miasta" Wojtka Wilczyka, włożyłem do kaset Fuji pro 160 NS. Zresztą nie ma już w tej chwili wielkiego wyboru jeśli chodzi o kolorowe negatywy 4x5.
Jutro z kolei wyjeżdżam z Marcinem Sudzińskim nad wschodnią granicę. Przez kilka dni będziemy dokumentować tamte rejony.
Przy okazji skanowania tych 22 klatek, zeskanowałem w końcu cykl portretów, który zrobiłem ponad 2 lata temu, jeszcze przed "Ojcami". Powstały spontanicznie, trochę z rozpaczliwej próby zrobienia czegokolwiek w Sandomierzu, w którym nie mogłem znaleźć nic ciekawego. A że plener był "odgórnie" zorganizowany, trzeba było coś zrobić. Mimo że każdej osobie zrobiłem tylko jedną klatkę w sumie chyba nie wyszło źle. Temat? Sprzedawcy jednego z sandomierskich bazarów.




5 komentarzy:

Wojtek Wilczyk pisze...

Innego Miasta ;)

Sevillian pisze...

Ups, sorry! Już poprawiłem. I dzięki za fotonegatyw!

bohemola pisze...

Maćku, bardzo Ci dziękuję za tamten post o FotoArt Festiwalu w Bielsku-Białej, ponieważ i dlatego że dowiedziawszy się o nim (dopiero-co!), pojechałam tam, chyba 13 października... i totalnie się zachwyciłam! amatorskie wystawy były kiepskie, ale obejrzałam też przecież wystawy fotografów, którzy dołączyli do moich ulubionych - wielkiej trójki: Ragnara Axelssona, Andrejsa Grantsa, Vanden Eeckhoudta i mniejszej dwójki: Jacoba Sobola i Xiao Zhanga. że nie wspomnę, że od dawna przeczuwałam, że B-B jest pięknym miastem (nie mam pojęcia skąd misie to wzięło) i nic a nic się nie zawiodłam. nie dość, że mamy piękną jesień tego roku, to jeszcze w nieco wyludnionym niedzielą mieście, kiedyś bogatym i dużym, dziś już tylko bogatym dużymi kamienicami i okolicznościami przyrody, mogłam sobie spacerować (uwielbiać to robić) i się zachwycać do woli i ciągle, i prawie wszystkim. było świetnie. część świetności spływa tym samym na Ciebie! howgh!

bohemola pisze...

aha, no i czekam na relację, bo jestem ciekawa Twoich wrażeń. pozdrawiam!

Sevillian pisze...

Fajnie! Cieszę się :)