Większość festiwalowych wystaw obejrzałem wczoraj. Poszczególne projekty powoli układają się w głowie. Większość wyrzucam z pamięci, dwa, trzy będę chciał na trwałe zapamiętać, kilka jeszcze szuka swojego miejsca w mojej głowie.
Dla higieny umysłu, skorzystałem więc z faktu, że tuż obok Fotofestiwalu, na terenie zamkniętej elektrowni odbywa się w tym samym momencie festiwal mody. Wszedłem więc na zwykle zamknięty teren żeby "pozwiedzać". Stare piętrowe fabryki, opustoszałe hale, pozostałości elektrowni - pomieszczenia pamiętające najwcześniejsze początki polskiego przemysłu. I najbardziej niesamowite w tych halach - światło sączące się przez zabrudzone okna, odbijające się w ceglanych ścianach, odrapanych filarach i wysokich na 20 metrów sufitach. Napotkany łódzki kolega Adam wspomniał mi o możliwości uzyskania specjalnego zezwolenia na wejście na zamknięty teren. Dużo wskazuje więc na to, że niedługo ponownie się w Łodzi pojawię. Tym razem już z plecakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz