Zima i śnieg pojawiają się i znikają. Temperatura raz dodatnia, raz ujemna. Słońce raz ostro tnie światłem i cieniem, raz rozprasza swoje światło poprzez chmury. Takie warunki sprawiają że pojawia się dużo momentów fotograficznych. Wybraliśmy się więc na poszukiwanie
"odchodzącego" Gdańska w okolicach starego Wrzeszcza. Środek dnia, leniwe poświąteczne nastroje, kompletny brak agresji tubylców. Zdjęć pojawiło się więc kilka sztuk.
.
Po południu zeskanowały się trzy filmy, które zrobiłem niedawno w formacie 6x12. Jestem cały czas na etapie testowania i eksperymentowania z tym formatem także nie spodziewam się oszałamiających klatek, ale jak je dobrze przejrzę i coś znajdę to z pewnością się z Wami podzielę...
8 komentarzy:
Chwytasz w obraz iluminację miejsca. Jego błyszczenie, jego dźwięk, jego struktury oraz szept. Może to jedyna iluminacyjna chwila tego miejsca w jego "życiu".
Ja tak chwytam i wkładam w formę wiersz.
No, i o to przecież chodzi. ;)
jeśli piszesz o zdjęciach, które są na blogu to się mylisz moja droga. a oryginałów przecież nie widziałaś.
Chodzi mi o to właśnie zdjęcie, które mi pokazałeś w swoim superextra telefoniku.
Iluminacja, błyszczenie, struktura i superextra telefonik.
Piękne to.
phi hi telefon fura poetka błyskotki i maskotki.nice life, mr strangeluv!
Sniegu ostatnio deficyt. Ale za to kwasne deszcze w nadmiarze.
kwaśne deszcze są tylko w pieprzonej warszawie
Wonderful!
Prześlij komentarz