czwartek, 25 listopada 2010
kalotypiści francuscy
Ostatnią paryską wystawą o której chciałbym wspomnieć jest rewelacyjna wystawa kalotypii francuskiej z lat 1848-1860. Jest to unikalny zbiór jednych z najstarszych fotografii na świecie.
Jak wiadomo fotografia narodziła się mniej więcej w tym samym czasie (lata 30-te XIX wieku) w Anglii i Francji. Prekursorem francuskim był Louis Jacques Daguerre (współtwórca dagerotypu, czyli odbitki uzyskiwanej na metalowej płytce), natomiast angielskim - William Fox Talbot - twórca tzw. kalotypii. Podłożem dla kalotypii był papier, który w przeciwieństwie do dagerotypu był negatywem, z którego następnie uzyskiwano odbitki. Dagerotyp był niestety niekopiowalny (co tak na marginesie w tamtych czasach traktowano jako przewagę nad kalotypią). Niezależnie od Daguerre'a i Talbota nad technologią fotograficzną pracował też inny francuz Hippolyte Bayard, który również uzyskiwał obrazy (zarówno negatywy jak i pozytywy) na papierze.
Pod wpływem Talbota i Bayarda rzesza innych twórców zaczęła eksperymentować z nowym medium. Prawie dwieście ich prac można (trzeba!) oglądać do 16 stycznia w Bibliotece Narodowej.
Cała ekspozycja wystawiona jest w reprezentacyjnej podłużnej sali Biblioteki. Mimo że to jedne z pierwszych zdjęć wykonanych na świecie, to "Początki Fotografii" zostały podzielone na siedem części - Początki, Eksperymenty, Upowszechnienie, Fotografia Dokumentalna, Fotografia Podróżnicza, Malarskość, Zastosowania Praktyczne. Tematyka zdjęć - w zasadzie taka jak dzisiaj - natura, miejska dokumentacja, sceny z życia, martwa natura, akty, portrety, krajobrazy itd. Ilość pomysłów i twórców jak na same początki zupełnie nowej techniki jest ogromna. Widać że fotografia spotkała się od samego początku z dużym zainteresowaniem, mimo że była wtedy bardzo żmudna technicznie. Jednak mimo upływu prawie 200 lat jakość odbitek pokazanych w galerii jest zabijająca. Pamiętając o metodzie, czyli uzyskiwaniu papierowych pozytywów poprzez stykanie ich z papierowym negatywem, podziw do twórców fotografii rośnie praktycznie z każdym następnym oglądanym obrazem. Chcąc nie chcąc człowiek "wchodzi" więc też w te przestrzenie i przenosi się w czasie. To niesamowita podróż, którą polecam każdemu kto pojawi się niedługo w Paryżu.
Jedynym minusem wystawy (to chyba nieuleczalna francuska choroba) jest komunikacja do oglądających - wszystkie opisy i materiały są tylko i wyłącznie po francusku. Bogaty katalog wydany do wystawy (w języku francuskim oczywiście) został już niestety wyprzedany.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Przeczytałam wszystkie "paryskie" notki z uwagą. Na wystawę może jeszcze zdążę - dzięki za ciekawą lekutrę!
Wybierz się koniecznie. To unikalna wystawa jeśli chodzi o zbiory, a także niezwykłe przeżycie.
Prześlij komentarz