W niedzielę powtórka z rozrywki - zwiedzanie kolejnych wystawy oraz spotkania z fotografami. Wystawy trzymały mniej więcej poziom z soboty, poza może dwoma projektami pejzażowymi. Od jakiegoś czasu takie klimaty w ogóle mnie nie ruszają, zwłaszcza podane przez "mistrzów photoshopa" (cytat z CV jednego z młodych portugalskich fotografów).
Z innych przygód to nocleg w Bielsku-Białej na... Krecie...
czyli u D. (dzięki po 100-kroć!). Jak się okazało różnego rodzaju znakom nie ma końca w życiu. Wchodząc do kuchni nie dało się nie zauważyć charakterystycznej fotografii na kalendarzu. Aż zrobiłem duże oczy z wrażenia.
Sama Bielsko-Biała okazała się też bardzo ciekawym fotograficznie miastem. Nie miałem za dużo czasu na chodzenie, pogoda tez trochę nie sprzyjała, ale po kilku obrazkach, które mignęły mi po drodze stwierdziłem, że zdecydowanie w wolnej chwili trzeba tu będzie wrócić. Niektóre uliczki i klimaty na starym mieście są niesamowite. Ku pamięci zrobiłem kilka ujęć małym obrazkiem. Jak poskanuję to wrzucę w ramach jakiegoś remanentu.
2 komentarze:
Zapraszam! Mój dom jest zawsze dla Was otwarty, tylko ta chińską róże muszę chyba gdzieś przenieść ;)
Przyjeżdżajcie kiedy tylko!
ja tam sie nie znam na kwiatach. jak dla mnie może zostać...
Prześlij komentarz