Sobotni poranek, tak jak w poprzedni weekend rozpoczął dźwięk budzika o 7 rano. Wena fotograficzna póki co mnie nie opuszcza, stąd poziom determinacji również trzyma się wysoko. Tym razem na dodatek w mig obudził mnie piękny widok za oknem zamglonego klifu orłowskiego. Ledwie było go widać. W 10 minut z plecakiem na plecach i statywem na ramieniu byłem już na dworze. Kilka godzin łażenia po pustym jesiennym lesie - tego mi było potrzeba. Nie ma co dyskutować - nie ma lepszego światła w Polsce od tego jesiennego. Gdy dołączy do tego mgła - żyć, nie umierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz