Na wystawie pokazane są ostatnie zdjęcia Irka, kolorowe kwadraty. Fotograficznie mniej do mnie trafiają, jednak mogę się domyślać drogi jego poszukiwań. Sam mam co jakiś czas dylematy dotyczące formy, tematów, ujęć i ich możliwego wyczerpania. Myślę że czasami, nawet tylko dla higieny umysłu, trzeba zmienić tory całkowicie.
Eryk zmarł rok temu na nowotwór. Zostawił żonę i niewiele wcześniej narodzoną córeczkę. Do dzisiaj od czasu do czasu zaglądam na jego bloga, na którym nic nowego się nie pojawia, jednak czuję że muszę tam czasami zajrzeć, poczuć jego obecność, która nadal tam jest. Jego obecność była też mocno wyczuwalna w muzeum we Wrześni.
Po obejrzeniu wystawy wizyta w wydawnictwie Kropka, które wydaje bardzo ciekawe albumy fotograficzne (m.in. B. Konopka, W. Zawadzki, E. Rubinstein, Zjeżdżałka) i w którym pracował Eryk. Miałem tam okazję spotkać i pogadać z Waldkiem Śliwczyńskim - m.in. założycielem wydawnictwa, kwartalnika "Fotografia" i dobrym fotografem. Waldek to bardzo miły, skromny facet, mimo różnych przeciwności losu i niekomercyjności twardo idący ścieżką wybitnej, choć niszowej fotografii przez duże F. Do dzisiaj, jak nie dało się nie zauważyć, mocno przeżywający śmierć Eryka.
1 komentarz:
Pięknie to napisałeś. Po prostu totalnie.
Nic dodać.
(cieszę się, że mam cień na ścianie) ;)
Prześlij komentarz