Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

sobota, 22 sierpnia 2009

M jak...

Po ostatnich złośliwościach w kierunku Trójmiasta dzisiaj zamierzałem podejść na maksa pozytywnie. W końcu słońce świeci, temperatura w sam raz (ok. 23 st.). Tymczasem moja ukochana Gdynia nie dała mi żadnych szans. Przechadzając się rano Świętojanską rzucił mi się w oczy plakat...

Ponieważ było akurat pół godziny przed rozpoczęciem imprezy, niezwłocznie udałem się we wskazanym kierunku (muszla koncertowa w samym centrum miasta). Już z oddali słychać było głośne dęcie w "trąby" - głośniejsze niż na niejednym meczu piłkarskim. Tłumy fanów śpiewały wszystkim (?) znane piosenki. Panowała rodzinna atmosfera powszechnego szczęścia, radości i podniecenia. Pierwsze erekcje (męskie i damskie) pojawiły się punkt 12.00. w momencie wejścia na scenę M. Kożuchowskiej. Jako jedyny patrzyłem się w tym momencie dokładnie w przeciwną stronę niż tłum, obserwując niezliczone błyski w oczach i podskakujące sandały. Mimo wszechobecnej pozytywnej energii poczułem się niepewnie. Doświadczyć w jednym momencie niezrozumienia kilkuset osób na raz i być z tym uczuciem sam na sam to traumatyczne przeżycie i szok.









2 komentarze:

bright side of life pisze...

O matko!!! ha ha ha :) ale jazda!!! :) U mnie takich akcji nie ma :(
Ale podobno Beata (Kozibrzdęk) ma wyśpiewać nową piosenkę do serialu, a wtedy już na pewno i u mnie będą takie imprezy ;)

tolek pisze...

Czy to nieszczęście musiało trafić akurat kochaną Gdynię?!
Jak spęd ten zniósł nosorożec, na postumencie z napisem; "Uśmiechnij się, jesteś w Gdyni"...?