Mróz trzyma już trzeci czy czwarty tydzień. W ostatnich dniach zamiast zelżeć, temperatura spadła jeszcze bardziej. Dzisiaj rano gdy spojrzałem na termometr zobaczyłem -17 za oknem. Być może kosmici kierujący naszym życiem teleportowali Warszawę w okolice np. Oslo? Żeby się upewnić wyszedłem na zewnątrz i poszedłem sprawdzić czy funkcjonuje jeszcze mój ulubiony antykwariat. Funkcjonuje. Wprawdzie jeden z dwóch właścicieli złapał anginę i ledwie mówi owinięty szalem i kocem, to sprzedaż i skup toczą się normalnie.
Mam w tym miejscu swoje dwa ulubione kąty. Jeden to duży karton ze starymi zdjęciami, drugi to 2 półki z literaturą skandynawską. Ku mojej radości w tym drugim znalazłem norweski ślad, w postaci "Pałacu lodowego" Tarjei Vesaasa. Mam wprawdzie tą książkę w domu, ale z drugiej strony już 3 razy jej po antykwariatach szukałem po uprzednim pożyczeniu na wieczne nieoddanie. Jeden egzemplarz w zapasie na pewno się więc nie zmarnuje.
Dodatkowo świat dokoła zaczyna się w taki pałac zamieniać - to znak żeby sobie odświeżyć w pamięci tę cudną, trochę baśniową opowieść o pierwszej w życiu przyjaźni i nie tylko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz