Cały tydzień siedziałem po nocach przygotowując materiały do pracowej konferencji piątkowo-sobotniej. Tzw. dni wyjęte z życiorysu. Konferencja miała miejsce w okolicach Zawiercia, mniej więcej w połowie drogi między Częstochową i Katowicami.
Zimowy klimat w tych okolicach okazał się niesamowicie bajkowy. Wszechobecna szadź przykryła cały świat, po kilku dniach zamieniając się w ciężki i gruby lód. Drzewa zaczęły się w końcu uginać pod białym ciężarem, łamać i przewracać. Przy okazji "zaatakowały" instalację elektryczną i nadawczą. Po 2 godzinach konferencji wysiadł prąd i już nie wrócił. Generator prądu znalazł się wieczorem, akurat na firmową imprezę. A dokładniej rzecz ujmując wystarczył do puszczania muzyki, podczas gdy przy kolacji siedzieliśmy przy świecach. W nocy wysiadł dodatkowo nadajnik telefonii komórkowej i jak się rano obudziłem to wszystkie komórki nadawały się jedynie do robienia zdjęć.
W drodze powrotnej włączyłem radio i przy okazji pierwszej prognozy pogody dowiedziałem się że mrozy sięgają -20 a najtrudniejsza sytuacja w kraju jest w powiecie... Zawiercie.
.
.
6 komentarzy:
Ty, może ty pecha przynosisz??
Gdzie się pojawisz ziemię lodem skuwasz, jak buka.
Rob, z tego co wiem, to Sev przynosi miłość i szczęście.
a wydawałoby się że mnie znacie. tak naprawdę przynoszę strach i pożogę. są tacy którzy wiedzą.
W pracy, w robocie, jo. Herman Killer. Wiem. :D
Strach i pożoga razem... Co za pech!
nic tylko założyć kalesony, nauszniki i ruszyć w zaspy robić zdjęcia. zazdroszcze tej zimy i tęsknie za minus 20, juz nie pamiętam jak to jest jak gile zamarzaja pod nosem...
Prześlij komentarz