Dzisiaj od rana pogoda prawie bez zmian. Mróz trzyma niezmiennie, wiatr trochę odpuścił, ale tylko trochę. Poszedłem więc z rana na molo pooglądać "widoczki". Takie "nieprzyjazne" dni są fajne, gdyż można liczyć na to że człowiekowi nikt nie będzie przeszkadzał. Dzisiaj jednak sam nie byłem. Na plaży zainstalowała się telewizja Polsat i kręciła sztorm, który na Zatoce zdarza się bardzo rzadko. Jednak poza tv nie było nikogo. No bo w sumie niby dlaczego ktoś miałby w taką pogodę spacerować po molo... Wieje, lód na deskach, można się poślizgnąć, albo i nawet ześlizgnąć...
Po południu pojechaliśmy na Półwysep, nad otwarte. Krajobraz jak po jakimś (lodowym) kataklizmie. Wiatr był taki że pogadać nie sposób, co najwyżej powrzeszczeć...
A wieczorem odwiedziny najbardziej psychodelicznego domu jaki znam. Trochę szkoda że właściciele zmieniają niedługo lokum, aczkolwiek z drugiej strony w nowej chacie psychodelia może być jeszcze bardziej intensywna...
.
1 komentarz:
To jest to.
Taki morski "trainspotting". Będąc nastolatką uprawiałam oczyszczające wrzaski stojąc na rozjezdni kolejowej. Wagony się tłuką jeden za drugim, lokomotywy sapią, gwiżdżą, robią swoje i nikt Cię nie słyszy. Człowiek wraca totalnie oczyszczony.
Tak jak teraz gdy wróciliśmy z Otwartego. To był Cudowny dzień. Lubię gdy Morze pokazuje to zęby, to haftowane koronki.
Nasz "Przystanek Toronto" Nowy Psychodeliczny Dom D&I będzie jeszcze bardziej odjechany. Czuję to. ;)
Nie napisałeś nic o walizce prowiantu, którą dostaliśmy do samochodu.
Zdjęć nie chwalę, bo byś się boczył, co nie? ;D
Prześlij komentarz