Właśnie przeczytałem że organizator konkursu "Wildlife Photographer of the Year" odebrał główną nagrodę hiszpańskiemu fotografowi José Luis Rodriguezowi. Jury stwierdziło, że wilk, którego fotograf uwiecznił na swoim zdjęciu był tresowany. A na to rzecz jasna nie zezwalają reguły konkursu.
Fotografowi nie zazdroszczę głupoty i chciwości, aczkolwiek zastanawiam się też czy tego rodzaju "wpadki" nie mają wpływu na renomę konkursu. Byłoby szkoda. Wprawdzie te wystawy bardziej kojarzą mi się z filmem przyrodniczym, w którym bez 600-ki za 30 tysięcy i aparatu robiącego mniej niż 15 klatek na sekundę nie masz się co pokazywać, ale co jakiś czas (raz na rok - w sam raz) dla innych wrażeń lubię taki film pooglądać.
Przypomniał mi się też od razu konkurs dla fotografów prasowych organizowany w Polsce ze 2 lata temu. Nie pamiętam już nazwiska "pechowca", pamiętam tylko że był z Poznania, być może z Gazety Wyborczej (?). Facet otrzymał nagrodę za zdjęcie przedstawiające półprzezroczysty dach przystanku autobudowego. Na dachu zrobionym od dołu widać było nóżki kilkunastu gołębi. Trzeba przyznać że ładnie się układały i komponowały. I wszystko byłoby ok, gdyby nie zbyt uważni oglądacze nagrodzonych zdjęć. A dokładniej jeden z nich, który zwrócił uwagę na to że gołębi nie było kilkanaście a tylko trzy, a kolega fotograf resztę dokopiował w photoshopie. Podobno ściągnięty natychmiast na dywanik oszust przyznał się że... zapomniał że zdjęcie zmanipulował.
Chyba jednak trochę za dużo nas fotografów we współczesnym świecie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz