Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

niedziela, 3 stycznia 2010

spokój

Przez ładnych kilka lat niedziela nie była moim ulubionym dniem. Wszystko przez to, że w poniedziałek trzeba było iść do pracy co w praktyce oznaczało (zbyt) wiele godzin spędzonych na rzeczach, które robi się po to by zarabiać kasę a niekoniecznie po to by się w jakiś sposób realizować czy też rozwijać. A przynajmniej nie w tych kierunkach które by się chciało. Sam czas spędzony na pewnych działaniach to może jeszcze nie tragedia - podobno 98% Polaków pracuje bo musi a nie bo chce. Najgorsze było to że praca oznaczała w praktyce zapieprz okraszony sporą dawką stresu. To powodowało że niedziela była co najmniej smętna.
Od ponad roku po zmianie pracy jest dużo lepiej. Przynajmniej nie mam takiego stresu. Co w praktyce objawia się m.in. tym że w niedzielę mam wolną głowę, mogę się zajmować swoimi sprawami nie rozmyślając nad tym co mnie czeka następnego dnia.
Dlatego też w Nowym Roku życzę sobie i Wam przede wszystkim spokoju i spokojnej głowy.
Na spokój jednym z najlepszych sposobów jest dobra muza. Jedną z najspokojniejszych płyt zeszłego roku była z pewnością druga solowa płyta Bill'ego Callahana - Sometimes I Wish We Were An Eagle.

Bill Callahan - Faith/Void

Pogoda tymczasem dzisiaj jak kobieta...


6 komentarzy:

Anne Swärd pisze...

I love the Nordic feeling here. "blue" in a soft melancholic way.

czara pisze...

Niezbyt optymistyczne te dane... Czy naprawdę aż tylu z nas nie spełnia się w swojej pracy? Rozumiem, że nie każdy może znaleźć w niej pasje swojego życia, ale jednak...
Bardzo mi się podobają zdjęcia z notki poniżej, niesamowicie niepokojące!
Wszystkiego dobrego w tym roku :)

Sevillian pisze...

czara... już dokladnie nie pamietam czy to bylo 95 czy 98 czy 97. tak czy inaczej ten rząd wielkości.
co do zdjęć... osobiscie nie zauważyłem że mają w sobie niepokój, ale w końcu obiektywny nie jestem. poza tym nie bez przyczyny życzę wszystkim spokoju w nowym roku... :)

Anne... Thanks!

Anonimowy pisze...

Te zdjęcia nie mają w sobie żadnego niepokoju. Dla mnie jest tak, jak napisała Anne: Nordic Soul.:)

roberto pisze...

"nordyczność" i "niespokojność" to określenia jak najbardziej tożsame. "Nordic" bez niepokoju nie istnieje - zobacz tylko Joy jakie oni tam, na północy, bajki opowiadają, jakie filmy kręcą, czy jakie w końcu książki piszą.

Anonimowy pisze...

Dla mnie nie są tożsame. Zgadzam się to jakiś "poruszyciel" w człowieku siedzi i działa, żeby napisać czy sfilmować coś w nordyckim klimacie, ale tych właśnie zdjęć mojego M nie nazwałabym niespokojnymi. Pogadamy o tym, gdy się spotkamy Rob.